Pokazywanie postów oznaczonych etykietą slow life. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą slow life. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 22 czerwca 2017

V jak Vegan


Czerwiec to miesiąc transformacji  i podsumowań.

Po 23 latach wegetarianiazmu postanowiłam skierować się ku diecie wyłacznie roślinnej. Ostatnie 2 lata wiele o tym myślałam, z jednej strony każde zjedzone jajko stało mi gulą w gardle z drugiej nie wyobrażałam sobie życia bez jajecznych śniadań. 21 maja podjełam ostateczną decyzję i wyjadając sukcesywnie  zapasy z lodówki porzuciłam wszystkie odzwierzęce składniki w swojej diecie.


Rzodkiewka gigant.


Postanowiłam spróbować, nic na siłę, jak się uda to super jak nie to trudno. Jestem człowiekiem i znam swoje ogranicznia. O ile gotowanie obiadu dla mnie to żaden prolem bo od dawna jadam prawie lub wyłacznie wegańsko(gotuję warzywa i sos, ryż czy makaron wegański a dla pozostałych osobno mięso) to temat śniadań(jajecznych) wydawał mi się nie do przeskoczenia.A tu niepodzianka. Bez jajek, mleka(odstwiłam 2 lata temu) i masła da się zjeść śniadanie. Oczywiście ukochane croissanty musiałam pożegnać, ale ile ciekawych przepisów wypróbowałam w ostatnim czasie, bezjajczne naleśniki, pankejki, gofry.
Testuję wszelakie pasty i smarowidła do chleba i uwieżcie mi, mój mąż mięsożerca bardzo chętnie mi je podjada.

Odkryłam kala namak, drożdże nieaktywne, aquafabę i inne dziwne sładniki o których do tej pory nie miałam pojęcia.


Płatki drożdżowe i kala namak.


Zrobiłam przepyszne wegański brownie, które okazało się najlepszym brownie jaki kiedykolwiek zrobiłam. I nadal eksprymentuję.

Jestem dumna, że wreszcie to zrobiłam i tylko żałuję ze tak długo zwlekałam.
Nie powodowąła mną tymczasowa moda(swoją drogą ciesz się że weganizm czy zdrowe ożywianie są na topie, kogoś kto wymyślił takie fajne trendy powinni ozłocić) a świadome i długotrwałe przemyślenie tematu a jednocześnie naturalna w moim przypadku kolej rzeczy.
Kiedy postanowiłam zostać wegetarianką miałam 13 lat i już wtedy czułam że mięso z uboju zwierząt to coś odrażajacego i okrutnego. Dzisiaj już dokładnie nie pamiętam co mną dokłądnie powodowało, ale wtedy byłam ewenementem na skalę mojej wioski a gdy później poszłam do szkoły śrdniej(studia) w Krakowie również tam. 25 lat temu prawie nikt w Polsce nie słyszał o wegetarianiźmie, ile nasłuchałam się uwag, kpin, głupich żartów, uwag rodziców moich koleżanek z klasy typu: będąc wegetarianinem w gościach to trochę niegrzecznie, że sprawiam kłopot, że odstaję itd itp.
Wyobrażacie sobie usłyszeć coś takiego teraz? Niegrzecznie jest komentować kogoś dietę lub lifestyle.

Miniogródek


Jak to wpłynęło na moje samopoczucie psychiczne i fizyczne. W obu przypadkach czuję się lżej. Los zwierząt nigdy nie był mi obojętny, a tym samym aspekt ekologiczny. Gdyby tak zamiast upraw przenacząnych na pasze dla zwierząt przeznaczyć ją dla wszystkich którzy borykaja się z niedostatkiem pożywienia...(PS. czy bierzecie czyznnie udział w akacjach organizowanych w supermarketach majacych na celu części zakpów przeznaczyć do banku żywnosci?)


Jarmuż , cavolo nero i pusta doniczka


W mojej kuchni i lodówce zrobiło sie przejrzyściej, prawie wcale nie ma w niej przetworzonych produktów, które kiedyś jako wegetarianka często używałam. Przetworzone produkty zwykle zawierajace cukier co dla mnie jest zgubne. Jestem uzależniona od słodkiego i nie potrafiłam sobie odmówić słodkich przekasek. Teraz ich po prostu nie kupuję.  Pomimo ćwiczeń i regularnego biegania w ostatnim roku nie udało mi się szybko wrócić do wagi sprzed ciąży, owszem coś tam schudłam ale nie tyle ile bym chciała.Dlaczego? Nawet intnsywne ćwiczenia będa na nic jeśli pomiędzy przysiadami będzisz wcinać ciastka i chipsy- a uwierzcie to mi się zdarzało. A teraz nie mam wymówek i nawet już mnie do tego nie ciągnie.

Jarmuż na bis


Inna sprawa to kwestia marnowania jedzenia.Wcześniej niejdnokrotnie zdarzało mi się wyrzucać niedojedzone resztki z obiadu. Teraz dużo rozsądniej gospodaruję i gotuję, poświęcam wiecej czasu na przygotowanie wszystkigo od podstaw a co za tym idzie bardziej szanuję swój wysiłek i często zamrażam resztki, jem je na lunch następnego dnia lub wynoszę ptakom do ogrodu.Tak przeprowadzka ma swoj plusy. Nasz ogród nie wyglada zbyt dobrze, pokryty korzeniami i pniami po starych drzewach poprzednich włąścicieli. Na razie nie jest  naszym priorytetem by doprowadzić go do porządku bo nadal jestesmy zajęci wnętrzem(potrzeba bedzie ciężkiej artylerii by pozbyć sie korzeni) ale troche miejsca znalazłam i stworzyłam kilka grządek na których posadziłam warzywa. Ogórki, jarmuż, cukinia, pomidory, sałata, rzodkiwki, fasolka szparagowa, słonecznik, szpinak. I jestem przeszczęśliwa.


Dyniowate, krzyżowe i zioła też:)


Green is good my friend.

Pozdrawiam,
ABily

środa, 22 czerwca 2016

Oda do truskawki


Kilka tygodni temu w markecie budowlanym kupiłam roślinkę - truskawkę odmiana Elsanta.




Dlaczego wybrałam ją a nie inną odmianę? Z rozrzewnieniem wróciły wspomnienia moich lat młodzieńczych..no tak to już 12 lat  temu gdy jako młoda studentka spedziłam pół roku w UK. Niektórzy studenci ogrodnictwa trafili do lokalnego ogrodu botanicznego, inni do uniwersyteckich ogródków w a ja poszłam na żywioł i zgłosiłam się na ochotnika na wyjazd zagraniczny. I tak trafiłam na ogromną plantację truskawek w Anglii.




To była szkoła przetrwania, pierwszy samodzielny pobyt poza domem, pierwsze święta wielkanocne bez rodziny, praca, praca i jeszcze raz praca. Samodzielność, zachłyśnięcie się wolnością, wzloty i upadki współmieszkania, pierwsze zauroczenia. Mołabym wyliczać w nieskończoność.
Teraz się z tego śmieję ale wtedy to wszystko miało dla mnie inny wymiar. Zmieniło mnie w pewien sposób, przekonałam się ze nie wszyscy ludzie są życzliwi, że świat smakuje całkiem inaczej niż żyjąc pod parasolem rodziny, że życie, zarabianie za granica też są całkiem inne niż w kraju.
Po tamtym wyjeździe każdy kto mnie znał mówił, że ja raczej w Polsce nie zostanę i mieli rację choć nie wyjechałam na wyspy a wiele lat później wywiało mnie do Holandii(kraju nota bene z którego właściciel plantacji truskawek sprowadzał sadzonki).




I zdobyłam bezcenne doświadczenia jeśli chodzi o uprawę truskawek, zwłaszcza uprawę w tunelach.
I że najlepiej smakuje właśnie Elsanta. Praca przy produkcji danego rodzaju żywności może powodować, że po pewnym czasie jedzenie takowego nam zbrzydnie. Być może ale nie jeśli chodzi o najlepsze owoce na świecie. Do tej pory jestem zdziwiona jak to jest, że truskawka tak fantastycznie smakuje, pachnie, wygląda a przy tym wcale nie jest kłopotliwa w uprawie i rozmnażaniu.





Wystarczy jedna roślinka wypuszczjąca pędy płożące, które wystarczy lekko zakopać w ziemi, gdy się ukorzenią po kilku dniach odciąć 'pępowinę' i gotowe - mamy kolejne nowe rośliny, które co prawda zaowocują dopiero w przyszłym roku ale sadzonki mamy gratis. Zero filozofii.




I jeszcze inne bardzo wczesne wspomnienie zwiazane z truskawkami. Jako mała dziewczynka często chodziłam pomagać zbierać truskawki do mojej cioci, która miała dwa pola obsadzone roślinkami przy samym lesie. Uwielbiałam to robić, uwielbiałam gromadnie z moimi kuzynami  i znajomymi wyruszać rządkami(bo na wsi się tak pomaga-a potem odrabia u innych), był śmiech, żarty, i praca która wtedy wcale sie nie wydawała pracą.  A potem ognisko, lody i znowu śmiech i zabawa.
Bezcenne wspomnienia, bezcenne doświadczenia. Ktoś kto wychował się na wsi wie o czym mówię. Teraz ludzie uciekają z miast do prostego życia lub na siłę wprowadzą slow life do swoich blokowisk a kiedyś tak wygladał każdy dzień.




Jestem ciekawa czy i Wy macie podobne wspomnienia?


ABily