Ach...i znowu o lawendzie będzie...mam nadzieje, ze Wam się jeszcze nie znudziła:)
Co robicie jak marazm, choróbsko, fatalna pogoda i milion innych paskudnych rzeczy zawiśnie nad głową? Chowacie się pod kołdrą i chcecie przespać całe zło? Ja miałam podobnie, aż do wczoraj. Kolejny raz obudziłam się z bólem głowy, znacie to prawda?Jeszcze dzień sie jeszcze dobrze nie rozpoczął, a wy już macie pod górkę. Sięgamy po paracetamol, siegamy po kawę i jak jest możliwość to chętnie wskoczylibyście do łóżka obok jeszcze drzemiącego kota (albo dwóch) z nadzieją, że ból minie. Tym razem powiedziałam migrenie NIE i zabrałam się za zwykłą codzienną krzątaninę: pranie, sprzątanie, malowanie nowej szafki do kuchni(to akurat nie jest u mnie normą), ból nadal mi towarzyszy...Później włączyłam filmik z instruktażem fitness, pomęczyłam się 40 min aż pot po mnie spływał i wiecie co? Ból zniknął. Ot tak. Niesamowite. Pierwszy raz nie dałam się migrenie, a co wiecej zyskałam energię i dobre samopoczucie. I co postanowiłam zrobić? Upiec ciasteczka bo pieczenie to jedna z nielicznych czynności, która wprawia mnie w cudowny nastrój, wycisza i uspokaja.

A że od kilku dni chodził za mna pomysł wypróbowania zebranej lawendy w nieco inny sposób niż dekoracyjny więc postanowiłam upiec ciasteczka - lawendowe na dodatek.
Ostatecznie wykorzystalam dwa przepisy z MW, jeden na zwykłe
ciasteczka, drugi na
herbatniki z dodatkiem lawendy i połączyłam w jeden wg moich potrzeb.
Ciasteczka lawendowe wg ABily:
Składniki:
- 175 g masla w temperaturze pokojowej
- 1/2 szklanki cukru pudru
- 3 żółtka
- szczypta soli
- 1 łyżka suszonej lawendy
- otarta skórka z cytryny + 1 łyżka soku z cytryny
- 2 szklanki mąki
Masło z cukrem ucieramy aż do uzyskania puszystej masy, następnie stopniowo wbijamy żółtka i dalej ucieramy. Dodajemy sól, lawendę oraz cytrynę, formujemy zwarte ciasto, umieszczamy w folii(ja użyłam torebki śniadaniowej) i chłodzimy w lodówce(min 30min). Po tym czasie rozwałkujemy ciasto do grubości min 5 mm, wykrawamy ciastka, jeśli używacie stmpelków to nie zapomnijcie każdorazowo opruszyć stempla albo ciasta dodatkową porcją mąki by stempelek nie przywarł do ciasta. Wykorzystując szpatułkę albo nóż przekładamy ciastka na formę z papierem do pieczenia i pieczemy przez ok 12 min. w temperaturze 180 st. Studzimy na kratce. Robimy ładne zdjęcia i chwalimy sie na blogu (albo można pominąć to ostatnie ale za to ładnie zapakować i podarować teściowej przy najbliższej wizycie;)Smacznego

Szczerze mówiąc bardzo sie obawiałam efektu, ale niesłusznie bo ciasteczka wyszły super kruche i maślane, niezbyt słodkie ale jednak, a lawenda jest bardzo lekko wyczuwalana. Gryz, gryz, trafiasz na kawałek z lawendą i bach - miła niespodzianka lawendowego smaku. Dlatego tez radzę na początek nie przesadzić z ilością kwiatów, jedna płaska łyżeczka będzie idealna, a później jak komuś posmakuje to i można więcej:)
Ciasteczka przyozdobiłam lawendową wstążką, dorzuciłam troszkę suszu i umieściłam w starej ozdobnej puszeczce (miało ładną nazwę 'cote d'or' na spodzie) i mały prezent dla teściowej gotowy:)
a tutaj ciasteczka w trakcie suszenia na kratce, ogromnie podobająmi się odbite wzorki
oraz nowy nabytek- stara szpatułka wyszperana oczywiście na pchlim - idealna do ozdabiania ciast kremami ale też do przenoszenia gorących ciastek z blachy na kratkę
a tutaj już stempelki, które pomogły mi ozdobic ciasteczka- zestaw 3 różnych stempelków + drewniany stempel + metalowa wykrawarka.
Zachęcam do wypróbowania przepisu:) oraz do wzięcia udziału w zabawie I love Friday!
Ciasteczka tradycyjnie linkuję w My Romantic Home.
Pozdrawiam,
ABily