Dzisiaj bardzo zaległy post z cyklu: przydasie kuchenne, książki oraz inne gadżety kuchenne czyli nowości w mojej kuchni.
Ostatnimi czasy udało mi się kupić parę tzw drucianych(lub metalowych) gadżetów, które chciałam mieć od bardzo dawna.
Zwykła druciana kratka do leżakowania wypieków oraz przydatna chociażby do lukrowania czy ozdabiania ciastek. Praktycznie w każdym przepisie jest napisane by po upieczeniu wyjąć ciasto i ostudzić na kratce, ileż ja się nagłowilam jak ta kratka wygląda i gdzie ją można zdobyć. Znalazłam przypadkowo w sklepie stacjonarnym z akcesoriami do wypieku muffinek i dekorowania ciast.
Na tym samym zdjeciu widać drucianą okrągłą podstawkę, którą kupiłam w PL. Bardzo chciałam mieć taką podstawkę lecz nieco z mniej ozdobnym wzorem(starą francuską preferencyjnie), trafiła się ta i cena mnie skusiła. Dalej szukam tej idealnej a tymczasem ta dosyć dobrze mi służy.
Druciana biała etażerka na ciasteczka. Bardzo delikatna i dekoracyjna. Poszczegółne piętra składają się z drucików powyginanych w kształt serca.
Wreszcie mogę ładnie wyeksponować wszystkie upieczone muffiny, na ceramicznej etażerce mieściło się zwykle 7 sztuk.
I moja nowa książka- biblia, którą podarowałam sobie na imieniny. Skarbnica klasycznych francuskich przepisów. "Patisserie!" by Christophe Felder
Co mnie w niej urzekło? Wszystkie przepisy posiadają zdjęcia prezentujace poszczególne etapy pieczenia - krok po kroku. Nie ma możliwości by w trakcie pieczenia naszły nas jakiekolwiek wątpliwości, czy coś się nie udało. I jest dosyć spory rodział poświecony makaronikom, które są moją zmorą i jak dotąd nigdy mi się nie udały na tyle bym była z nich zadowolona i mogła jej zaprezentować chociażby na blogu.
I jeszcze dorzucę jeszcze zdjęcia z dzisiejszego śniadania.
Te foremki widziałam u Ushii w dniu, w którym zobaczyłam je po raz pierwszy u siebie w pobliskim sklepie, potem jeszcze na paru niemieckich blogach i za każdym razem gdy wracałam do tego sklepu biłam się z myślami - kupić, nie kupić... Kupiłam, a dzisiaj wreszcie znalazłam chwilkę by sfotografować efekt.
Jajka gotuje się na twardo, potem obiera i jeszcze ciepłe umieszcza w foremce, która zanurza sie w zimnej wodzie na 10 min. Gotowe.
Czy widzieliście kiedykolwiek uśmiechnięte jajko? A czy widzieliście minę męża, któremu takie jajko zaserwowaliscie na kanapce? Wrażenia bezcenne.
Jestem ciekawa czy w korzystacie w podobnych akcesoriów. Dajcie znać czy uważacie je za przydatne. Już w następnym poście cd kuchennych nowości i bardzo nieoczekiwane prezenty:)
Pozdrawiam serdecznie,
ABily