Cześć, mamy już połowę marca a ja mocno spóźniona zaprezentuje zdjęcia jeszcze lutowe. Takie zwykłe ,codzienne zdjęcia salonu, bez retuszu, bez cenzury, bez polepszania. Dużo kwiatów, dużo pastelowych kolorów, pełno energii, elementow natury i optymizmu.
A tego ostatnio mi trochę brakuje.
Ostatnio zajmują mi czas rzeczy bardzo osobiste, niekoniecznie najprzyjemniejsze i niestety blogowanie schodzi na dalszy plan. Przepraszam tych ktorzy zawsze znajdą chwilkę by do mnie wpaść i napisać choć słowo za czasową nieobecność, dziękuję że jesteście:)
Jednocześnie informuję iż czytnik google zostanie zamknięty z dniem 01.06 i dlatego wszystkie osoby ktore śledziły mojego bloga przy użyciu tego narzędzia, zapraszam do obserwowania mnie przy użyciu BlogLovin.
W lutym skończyłam wianek z ptaszkami, który zobaczyłam u Jowi rok temu i rok czasu zajęło mi jego wykończenie. Nie polecam tego zajęcia nerwowym osobom, ja myślałam że jestem dosyć spokojną i cierpliwą osobą, ale wywracanie, wypychanie oraz zszywanie tego wianka prawie mnie pokonało.To jest pierwszy i ostatni jaki zrobiłam w życiu. Jeśli Wam się taki podoba to odsyłam do Jowi, która z pewnością chętnie wykona podobny - jej prace są doskonałe. Jowi dziękuję za cenne wskazówki i wszelaką pomoc.
Wianek zawisł na tablicy i to będzie jedyny handmade akcent przed świętami.
A na stole jak zawsze micha owoców, szkło i kwiaty.
Tutaj nowy szklany pojemnik, miałam już identyczny lecz nieco większy, w którym trzymam płatki, a ten...
czyli moimi ulubionymi drażetkami z czekoladą w kształcie jajeczek.
Wiem, wiem - nie powinnam,ale nie mogę się im oprzeć.
Jeśli chodzi o kwiaty to oczywiście nie zabrakło białych szafirków, tutaj jeszcze przed rozkwitem,
z jajeczkami(mam je wszędzie).
i szafirki w rządku,
na szafce równiez szafirki tyle że niebieskie.
W kąciku na komodzie miałam białe tulipany
Na tablicy serduszko z haftem
Bella, która właśnie skonczyła 3 lata:)
i szafirki w pełni rozkwitu
śliczne, delikatne no i jak pachną;)
oraz nowy kacik stworzony koło kanapy, z lampką(pokazywałam ją bardzo dawno temu tutaj), taboretem
i nabytkiem sprawionym sobie oczywiscie już jakiś czas temu - nie wiem jaka jest nazwa polska- po niderlandzku mowimy na to deurstopper:) czyli coś co podtrzymuje drzwi przed samoistnym zamykaniem się, oczywiście z haftem i napisem Bonheur.
To tyle na dzisiaj,
Pozdrawiam,
ABily