Jeszcze niedawno jednie kwiaty cebulkowe które miałam w każdym zakątku mieszkania stanowiły namiastkę tego co od dawna oczekiwaliśmy-czyli ocieplenia i wyczekiwanej wiosny.
Ale uwaga - wygląda na to,że pani spóźnialska wiosna wreszcie nadeszła!
Uwielbiam hiacynty w stadium przed kwitnieniem, gdy pąki są soczyte, grube a łodyżki niziutkie i zgrabne.
Wdzięcznie można je wyeksponować w co ładniejszej domowej ceramice, jak chociażby tutaj na zdjęciu - w starej sosjerce.
W miarę wzrostu, hiacynty niestety zaczynają rosnąć jak im się podoba, często szukając oparcia w pobliskich dekoracjach.
A na koniec upajają zapachem i zachwycają urodą kwiatów.
Tym razem obsadziałam je w kilka doniczek i udekorowałam kilka kącików w salonie.
Tutaj w wazie z lwimi główkami, mchem oraz przepasane wstążką gdyż wypuściły po dwa pąki z każdej cebulki i trudno było im utrzymać pionowa postawę.
Oraz na stole w mojej minimalistycznej wielkanocnej dekoracji.
Z małym opóźnieniem odbyło się losowanie candy. Jak widać na zdjęciu, sierotka(albo raczej sierotki) niespecjalnie kwapiły się do wylosowania tej jednej jedynej karteczki.
Z przyjemnością ogłaszam osobę do której powędruje serduszko.
Jest nią: Motylek, którą proszę o kontakt mailowy.
Dziękuję wszystkim za udział w candy.
Pozdrawiam,
ABily