wtorek, 13 listopada 2018

Jestem chora


Dosłownie i w przenośni.
Dosłownie bo przeziębienie mnie nie opuszcza a w przenośni bo jak sobie upatrze jakąś roslinke to nie przestaję o niej myśleć aż jej nie zdobędę. Oczywiście najchętniej 'ukradłabym' ją by lepiej rosła ale nie zawsze się uda. Ale akurat ta roślinka po prostu na mnie czekała w kwiaciarni przy lokalnym warzywniaku. Ostatnia z tacki. Niesamowity okaz.Mam nadzieję, że będzie rosła piękna i zdrowa. Begonia maculata- Beonia koralowa.




A na tym ujęciu widać lepiej piękną stara doniczkę którą upolowałam na jakimś pchlim targu.





Pozdrawiam,
ABily

PS. na chciejliście mam jeszcze dwie: Alosasia zebrinia oraz Marantha leuconera. Jeśli ktoś posiada a chciałby się podzielić zaszczepką to proszę o kontakt:)

sobota, 20 października 2018

Tofurnik oswojony


Odkąd jestem weganką pieczenie okazałych ciast troszkę u mnie kuleje. Wszędzie widzę przepisy na ciasta dla wegan które muszą być dodatkowo bezglutenowe, bezcukrowe, bez smaku. A jak już znajdę zdjęcie ciasta które powoduje ślinotok to lista drogich składników i przepis długi na kilometr kompletnie mnie zniechęca do pieczenia.





Od dawna chciałam zrobić tofurnik mimo iż nawet jak byłam wegetarianką to niezbyt przepadałam za sernikiem. Ostatnio natrafiłam na zupełnie przystępny przepis, wszystko akurat miałam w domu więc zabrałam się do przygotowywania(bez pieczenia!). Przepis zmodyfikowałam na tortownicę o średnicy 20 cm, na większą formę 28 cm należy podwoić ilość skłądników podanych poniżej w przepisie.




Tofurnik z jagodami 

Na spód:

100g orzechów ziemnych
40g wiórek kokosowych
2 łyżki oleju kokosowego rozpuszczonego
8 daktyli namocoznych we wrzątku 5minut

Blendujemy orzechy aż będa ziarniste, dodajemy olej oraz odsączone daktyle i ponownie blendujemy. Dodajemy wiórki kokosowe i wszystko mieszamy ze sobą. Wylepiamy spód tortownicy wypełnionym papierem do pieczenia i wkłądamy do lodówki do zastygnięcia.


Masa tofurnikowa:

300 g tofu naturalnego
90 g (6 łyżek )cukru wanilinowego 
150 g mrożonych jagód
1 puszki mleka kokosowego (użyłam 17%)
2 łyżeczki agaru
sok z 1 cytryny

Tofu blendujemy z zoskiem z cytryny, dodajemy cukier i miksujemy do uzyskania głądkiej konsystencji. 
Mleko kokosowe zagotowujemy z 2 łyżeczkami agaru(do wrzenia i jeszcze 2minuty), następnie wsypujemy jagody.
Blendujemy tofu z mlekiem jagodowym. Wylewamy na spód i wkładamy do lodówki na 3-5 godzin.


Glazura:

300 g jagód
1 łyżeczka agar agar

Jagody wrzucamy do rondelka i podgrzewamy, po kilku minutach dodajemy agar, mieszamy doprowadzajac do wrzenia i dalej jeszcze 2 minuty.Wylewamy gorąca polewę na ciasto wyjęte z formy, rozprowadzamy równomiernie pozwalając trochę spłynąć po bokach.



Smacznego!




Pozdrawiam,
ABily


PS. na zdjęciu w towarzystwie kosmosu - najpiękniejszego kwiatka na świecie - który oczywiście służy jako dekoracja, nie jest jadalny.




niedziela, 23 września 2018

September


W Holandii pogoda dzisiaj nie rozpieszcza, nastrój poprawiły mi te dwie piekności znalezione w sklepie z używanymi przedmiotami. Gdy je zobaczyłam w głowie błysnęły mi: skandynawia, minimalizm, design. Otóż jak się okazało ze skandynawią te świeczniki nie mają nic wspólnego, z designem jako takim rownież nie. Natomiast minimalistycznej urody nikt nie może im odmówić oraz unikalnego pochodzenia. Świeczniki KINTA zostały wykonane przez małą rodzinną firmę na Filipinach zaś cała produkcja  dąży do stworzenia zdrowego, kreatywnego i przyjemnego środowiska pracy w zamian za dobre, uczciwe wynagrodzenie.
Zakupiłam je mimo iż w domu już nie palę świeczek(bo zawieraja toksyczne substancje a na mniej toksyczne sojowe szkoda mi wyrzucać pieniędzy). Będą dekoracją samą w sobie:)




Obok nich kolejny skarb wyszperany przeze mnie na jakimś pchlim targu. Wiele lat temu natknęłam się na taki po raz pierwszy i dowiedziałam się, że to antyczne pojemniki na imbir pochodzące z Chin. Mimo że wtedy nie miałam jeszcze fazy na"zielone' to gdzieś zawsze w głowie pozostała chęć posiadania.W zeszłym roku wreszcie zaskupiłam ten oto egzemplarz i nieustanie stoi  na gzymsie kominka i cieszy moje oczy.



Miłośnikom zielonego( którzy lubią roślinki proste w obsłudze) polecam piękna roślinka z mojej kolekcji - Pilea Glauca, którą pokazywałam już z tutaj. Bardzo łądnie rośnie i niedługo bedę musiała ją gdzieś podwiesić bo jej pędy maja prawie metr.



Pozdrawiam,
ABily

środa, 7 marca 2018

Hallo Luty


Luty to suma drobnych i wielkich radości, małych smutków, kilku wspólnych pierwszych razów. Thomas zdobywa pierwszy dyplom z nauki pływania(brawo!), po 3 latach pierwszy raz wspólnie idziemy do kina i choć wszyscy w tym czasie oglądali '50 shades freed' my doskonale bawiliśmy się na Bobie budowniczym i wielkich maszynach.
Udaje nam się ukończyć projekt naszej kuchni i wygląda na to że nasz kitchen drama zmierza ku końcowi.
Lucky dostał namiot tipi, a muszę przyznać że najczęściej to ja chowam się w nim podczas zabawy w chowanego.




W lutym są moje imieniny a więc kolejna okazja by do domu sprowadzić jakąś roślinkę.





Były i tulipany ale też w domu zamieszkała Pilea Glauca oraz Hawortia Fasciata.




Z dekoracji pojawiło si kilka uroczych skorupek tudzież pojemniczków. Znacie mnie dobrze i wiecie, że musi być bardzo miętowo. A'propos mięty - prawie rozpłakałam się ze szczęścia gdy moje dziecię nauczyło się słowa miętowy:)





***

Przeczytane -

 'Mindhunter. Tajemnice elitarnej jednostki FBI' autorstwa John Douglas, Mark Olshaker - autentyczna historia agenta FBI, który z kolegami w latach 80 zaczęli opracowywać metody profilowania, ścigania seryjnych morderców oraz analizowali przyczyny popełnionych przez nich zbrodni. Jack Crawford z Milczenia Owiec a także główni profilerzy z Criminal minds byli wzorowani na osobie John Douglas a ostatnio oczywiście powstał serial na Netflix-Mindhunteer. Bardzo ciekawa książka z której dowiedziałam sie jak trudno było J.Douglasowi przekonać biuro że jego praca jest koniczna i znacznie ułatwi ściganie przestępców.

'Enklawa'-Ove Løgmansbø aka Remigiusz Mróz, na Wyspach Owczych znika nastolatka, a potem druga. Ludzie z Wysp przeraża zaistniała sytuacja wszak to najbezpiecznijsze miejsce pod słońcem i niekt nie zamyka drzwi domu na klucz. Powieśc jak to powieść Mroza, dobrze się czyta, niezbyt skomplikowany kryminał, można się domyślić puenty. dzięki książce zainteresowało mnie samo miejsce i zachorowałam Na Wyspy Owcze, jeśli nigdy nie widzieliście to polecam wygooglować.Przepieknie tam i chciałabym kiedyś odwiedzić to miejsce:)PS.przemilczę złą słąwę jaką okrył się autor wymyślając ten pseudonim i podszywajac się pod kogoś kto nie istnieje.

'Cinder' - Marissa Meyer, Podcast Czyty czytu zrobił ankite wśród czytelników jaką książkę chcieliby omówić no i padło na Cinder, to futurystyczna powieść o kopciuszku, Śnieżce i pewnie jeszcze paru bajkach gdyby przyszło mi głębiej pomyśleć.Cinder to pół człowik, pół android.Nie ma stopy i dłoni, jest najlepszym mchanikiem w Nowym Pekinie i mieszka z 2 siostrami i przybrana opiekunką. Jej życi nabiera tempa gdy do jej sklepu trafia książe Kai, syn mnarchy, ktory zaprasza ja na bal(!)siostra zapada na śmiertelną chorobę a na Ziemi przylatuje okrutna władczyni Księżyca której marzy się mariaż z Kaiem w przeciwnym wypadku wypowie Ziemianom wojnę.Ech...to zupełnie nie moja stylistyka aczkolwiek dobrze się czytało.Nie doszukałam sie żadnego przesłania ale kurczę może jestem za stara na takie fantasy i się po prostu czepiam:P

'Kwiaty dla Algernona' -  Daniel Keyes - Charlie Gordon ma trzydzieści pare lat i jst upośldzony umysłowo.Pracuje w piekarni jako pomocnik do wszystkiego, gdzie jest obiektem kpin choć ni zdaj sobie z teego sprawy.Zostaje poddany ksperymentowi medycznemu dizęki któremu jego zdolności umysłow zaczynaja się szybko rozwijac by wkrótce przwyzszyć intligencją cały zespół lekarzy którzy sie nim zajmowali.Czy nowe życie geniusza to szczyt marzeń dla Charliego, czy jest szczęśliwy, czy jego nisamowite zdolności uczęnia się i gnialny umysł pozostaną z nim na zawsze a moze ekspryment wcale się nie powiódł.Genialna książka pisana w formie dziennika Charliego, prowadzona od czasów przed eksperymentem(pełna błedów gramatycznych, prostych i źle zapisanych słów, wraz z upływem czasu dziennik staje się bardziej czytelny a czytelnik może śledzić na własne oczy tempo przeobrażenia Charliego.

'Artemis' - Andy Weir -Jazz mieszka na Księżycu i oficjalnie jest doręczycielką, nieoficjalnie zajmuje się przemycaniem środków niedozwolonych w księżycowym mieście. Jeden z jej bogatych klientów skłąda jej propozycję by zniszczyła włsność należacą do jego konkurencji. Jazz przyjmie propozycję i tu zaczną sie ogromne problemy.Mając w pamięci "Marsjanina' byłam ogromnie ciekawa tej powieści. Czyta się ją bardzo przyjemnie, sam pomysł by stworzyć miasteczko na księżycu i w nim osadzić fabułę powieści wydał mi się rewelacyjny ale już gorzej z samym postacią Jazz i niemoralną propozycją jaką jej zaproponowano. Nie polubiłam jej i ogromnie irytowało mnie jak tłumaczy swoje lewe przekręty. Marsjanina czytałam jednym tchem i mocno mu kibicowałam, A Jazz no cóż miałam nadzieję że ktoś da jej w końcu kopa w tyłek...Nie polecam

'Duchy Jeremiego' - Robert Rient  - dwunastoletni Jeremi dowiaduj sie ze jego mama ma raka i niedługo potem umiera, osierocony  zmaga sie każdego dnia z samotnością, tęsknotą a także demonami które popychaja go do ostatcznego. To kolejna pozycja po 'Rdzy" Jakuba Małeckiego która jest bardzo oszczędna w słowach ale jaki są to słowa. Wielokrotnie przerywałam czytanie by otrzeć łzy, wielokrotnie zatrzymałam się by odbyć podróż do swojej młodości by przypomnieć sobie wydarzenia i ludzi którzy zawsze są w moim sercu a o których pamięć zawsze sprawia ból. To powieć o zbyt szybkim dorastaniu, odkrywaniu swojej tożsamości, o stracie i wielkim bólu, zbyt wielkim by dwunastolatek mógł mu podołać. Polecam


***


Ulubione produkty pielęgnacyjne/Denko

Podczas zakupów w Lidlu natrafiłąm na ofertę produktów do pielegnacji twarzy. Łasa na wszystko co różane zdecydowałam się na krem na noc oraz pod oczy z dzikiej róży. Zapachu róży one nie mają ale zadziwiająco dobrze nawilżają moją cerę, która w tym sezonie wyjatkowo źle wyglada. Polecam no i dodatkowo nie kosztują wiele.




Zużyłam:

Piankę do włosów ProSet (zużył mój mąż, który do fryzury przywiazuje większą uwagę niż ja)
Zarqa-olejek jojoba do ciała dla dzieci, doskonały skład, okropnie drogi, nie kupię ponownie, kupię za to zapas olejku Jojoba z Babydream dla Lucky'ego.
Rituals- olejek pod prysznic z różą i migdałem, męczyam go co najmniej rok z przerwą w lecie bo jego zapach zdcydowanie mi wtedy przeszkadzał. Pięknie pachnie, jest niesamowicie łagodny, olejki pielęgnują skórę pod prysznicem ale mimo wszystko ucieszyłąm się gdy sie skończył.
Yves Rocher - łągodny balsam do ciała z wyciągiem z oczaru wirginijskiego, podoba mi się zapach, szybko się wchłania ale odniosłam wrażenie że nie robi zupełnie nic. Niestety mam jeszcze jedno opakowanie które kupiłam na propocji 1+1.
CoLab -suchy szampon wersja tropikalna, postanowiłam spróbować czegos nowego i nie był to dobry pomysł. Produkt na moich włosach nie robił nic. Dla niewtajemniczonych; suchy szampon jest tylko jeden i nazywa się Batiste.Nie warto sięgać po inne.




Pozdrawiam,
ABily

PS. Przepraszam za literówki, co miesiąc ubywa klawiszy z mojej klawiatury...

niedziela, 4 lutego 2018

Styczeń 2018

Hallo w Nowym Roku:)

Styczeń obfitował w seriale Netflixowe oraz wiele różnych ksiażek,poznanie najmłodszego członka rodziny(no bo przyjaciele to rodzina która sami sobie wybieramy), przeżycie największego sztormu jaki do tej pory nawiedził Holandię a także pójście pod nóż(i te zdziwione spojrzenia obcych ludzi którzy gapią sie na mnie i zastanawiają czy nie jestem przypadkiem ofiara przemocy w rodzinie) no i coś co dosłownie rozkłada nas na łopatki czyli stworzenie projektu nowej kuchni tak by miała ręce i nogi.

Ale zacznijmy od mojej Pilei którą mam już ponad roku ale dopiero teraz wygląda cudownie i rodzi, tak rodzi potomstwo a co za tym idzie staje się idealnym prezentem od serca(moim zdaniem). Zwłaszcza w personalizowanej doniczce niczym od Arne Jacobsena:)




Obecnie to mój ukochany kwiatek w domu i codzienie z czułością podglądam jak wypuszcza kolejne listki. Jeśli znacie kogoś kto kocha rośliny to Pilea będzie idalnym pomysłem na prezent. Lubi ciepło i słońce choć rozproszone.W zimie należy ją obficie podlewać a będzie sie dumnie prężyła i wydawała z ziemi niezliczone ilości maleńkich roślinek:) Literka A już trafiła do nowej właścicielki, Literka B czeka cierpliwie i rośnie:)




Netflixowe odkrycia:

The end of the f***ing world - krótkie odcinki pełne czarnego humoru, dwoje nieporadnych asocjalnych nastolatków którzy postanawią razem uciec z domu, powoduje szereg niecodziennych przypadków, ciekawe zwłaszcza z perspektywy młodego rodzica.

Atypical - wychowywanie autystycznego syna, który niczym Sheldon z The Bing Bang Theory ma genialny umysł ale dość kiepsko mu idzie z płcią przeciwną a właśnie chciałby mieć dziwczynę to ogromne wyzwanie dla rodziców i społecznśsci w której żyją, uroczy film o potrzebie zmian i pingwinach.

Stranger Things sezon 2 - czy muszę cokolwiek pisać? Gunnies powrócili po 30 latach, kocham za niesamowity mroczny klimat, muzykę którą powoduje dreszcze, Eleven oraz absolutnie zauroczona fryzurą ala Steve, czasem żartuję z męża że zanim chwyci za grzebień ma Bad Steve Hair Day:P

The Fall - Scully powraca i chce się ją ogladąć do tego jako agentkę ścigającą seryjnego mordercę a w tej roli-tak,tak - nie kto inny jak Jami Dornan czyli dobrze znany Mr Grey. I jeśli nie polubiliście Szarego to na pewno spodoba wam się w tej roli.

Mindhunter - I jak już dałam łapkę w górę The Fall- Mindhunter wyświetlił sie w propozycjach, a później usłyszałam o nim w jednym z podcastów Czytu Czytu, opowiada o agentach FBI którzy w latach 80' zaczęli opracowywać metody ścigania seryjnych morderców i analizowali przyczyny popełnionych przez nich zbrodni. Serial powstał na autentycznych wydarzeniach opisanych w ksiażce 'Mindhunter. Tajemnice elitarnej jednostki FBI' autorstwa John Douglas, Mark Olshaker którą właśnie czytam.


Przeczytane książki:

Beeing there -Jerzy Kosiński - w zeszłym roku odkryłam tego autora i z ogromna ciekawością zagłebiłam się w jego biografię i bibliografię. Polak wydajacy w jezyku angielskim jakimś cudem nie trafił w moje ręce  do tej pory a wierzcie mi w szkole czytałam wszystko a nawet więcej. Postanowiłąm nadrobić braki. Wystarczy być to króciutka opowieść przypominajaca Karierę Nikodyma Dyzmy. Przeczytałam w oryginale a na stoliku nocnym leży już jeszcze słynniejszy 'Malowany Ptak'.

Kwietniowa czarownica - Majgull Axelsson - to kolejna nowość u mnie, nigdy wcześniej nie słyszałam o tej autorce a kiedy Anniko wspomniała że to jej ulubiona pisarka to oczywiście zapamiętałam rekomendacje. Kwietniowa czarownica(druga powieść tej autorki którą przeczytałam) to bardzo dziwna opowieść o trzech(a właściwie czterech)siostrach które choć nie łączą więzy krwi łączy zastępcza matka i okres wspólnego dorastania. Każdej z nich przypadło w udziale inne życie choć w pewnym momencie wszystkie dostały świeży start. Skomplikowane relacje, uczucia, związki i życiowe wybory. Ogromny mętlik emocji i postaw. Książka porusza i wciaga. Ogromnie polecam. Wybieram jej powieści przypadkowo ale już rozumiem zachwyt mojej przyjaciółki, dodatkowo czuć przyjemny skandynawski klimat tak różny od współczesnych autorów których do tej pory miałam okazję czytać. Daje mocne **** i polecam ogromnie.

Kiedy pozwolić kiedy zabronić - Robert J. MacKenzie, poradnik dla rodziców o tym jak poprawnie wyznaczać granice swoim dzieciom by później nie wchodziły na głowę swoim rodzicielom.

'Mężczyzna, który gonił swój cień'- David Lagercrantz- piąta książka w serii Millennium, kocham tą serię i musiałam ja przeczytać, jest ok ale szczerze mówiac po lekturze poprzedniej spodziewałam sie czegoś lepszego. Poznajemy dalsze sekrety z życia Lisbeth Salander a także genezę jej słynnego tatuażu ze smokiem. Czy nastąpiło romantyczne pojednanie  Lisbeth i Mikaela? Nie zdradzę, przeczytajcie sami.

Nowe oblicze Greya - E L James- my guilty pleasure, no comment, a film w kinach już niedługo:)

'Żółwie aż do końca' -John Green - kilka lat temu uwielbiałam pana Greena i mogłam się utożsamiać przynajmniej z częścią jego powieści, niestety zółwi nie polubiłam, nie potrafiłam  identyfikowąć się z nastolatką którą dręczą napady lęku i spirale myśli, nie potrafiłąm współczuć nastoletneimu miliarderowi którego ojcic zaginął ani parze która nie wie czy chcą być ze sobą czy nie. Nie moja bajka tym razem.


95% książek czytam na Kindlu, na gwiazdke podarowąłam sobie nową miętową  obwolutę:)
Jak ja uwielbiam trafione prezenty:)




 Białe szafirki w tym tygodniu cieszą moje oczy a umieściłam ją w miętowej doniczce którą natrafiłam na pchlim targu, jest bardzo stara, uwielbiam i dosyć ryzykownie umieszczam ją na stoliku w zasiegu łapek, tudzież innych kończyn Lucky'iego.




Nie pokażę denka styczniowego bo w szale sprzątania wywaliłam wszystko co uzbierałam w ostatnich miesiącach ale za to polecę jeden cudowny produkt kosmetyczny który odkryłam kilka lat temu, używałam z przyjemnością i gdyby nie to ze trzeba go sprowadzać z US to pewnie miałabym go stale. Podczas pobytu w PL znalazłam olejek Marula(bo o nim ten długi wstęp) w drogerii Hebe w bardzo przystępnej cenie(ok 35 zł za 30 ml). Jest doskonały do nawilżania ale przede wszystkim kojenia podrażnionej, wysuszonej skóry ale przede wszystkim cery z niedoskonałościmi. Jego działanie porównam do olejku z drzewa herbacianego lub olejku tamanu, z tym że te dwa ostatnie strasznie śmierdzą. Olejek marula ma neutralny zapach i nie brudzi pościeli nałożony na buzię na noc. Jedyny minus to opakowanie bez dozownika, swój przelałam do innej buteleczki z pompką. Polecam!




Dajcie znać jakie netflixowe filmy/seriale polecacie albo co ciekawego przeczytaliście ostatnio:)

Pozdrawiam,
ABily