Sylwia w komentarzach pod ostatnim postem wpomniała o Dniu Królowej(30.04). O tym specjalnym dla Holendrów dniu można poczytać na tym
blogu. Grześ lekko, z humorem a zarazem przystępnie i szczegółowo pisze o życiu w Holandii. Polecam te oto posty:
o Dniu Królowej,
Dzień Królowej w AMS oraz
pchli targ.
A jak kogoś wystarczająco wciagną to pewnie nie tylko na tych się skończy.
Natomiast ja napiszę jak my spędzamy ten dzień, o wyjeżdzie do Amsterdamu nie ma mowy, doświadczeni znajomi mi to odradzają,zwłaszcza ze wzgledu na moja posturę. Ponoć ścisk jest taki,ze ludzie są przenoszeniu przez tłum, beż użycia własnych nóg. Podobnie nie ruszamy w pogoń za Królową, która wraz z rodziną królewską co roku odwiedza inne miasteczko.
Obchody Dnia Krolowej zaczynają się u nas zwykle już 29.04 tzw Nocą Królowej czyli tradycyjnym wieczornym(poprzedzającym Dzień Królowej)pchlim targiem w największym mieście w okolicy.Jedziemy do Alkmaar i od 15 oddajemy się szperom. Kolejnego dnia rozpoczyna się właściwy Dzień Królowej, R. Budzi mnie o 6, robi kawę, kanapkę do torebki i jedziemy do centrum Beverwijk, oczywiście na pchli.
Sprzedaż tego dnia jest bezpłatna, nieopodatkowana i dosłownie każdy może ustawić się ze swoimi rzeczami na głównych ulicach miasteczka. Można kupić dosłownie wszystko.
Następnie udajemy się do Heemskerk, Ijmuiden. W tym roku mieliśmy odwiedzić również Haarlem i Heemstede ale poprzedniego dnia zwichnęłam(no może nadwyrężyłam) nogę w kostce chodząc w zużytych i dziurawych Allstarsach - efekt, stare idą na kołek a ja ciesze się już nowiutkimi, świeżutkimi, bielutkimi Conversami.
Nowe(jakby kto miał wątpliwości)
Stare(zapewniam,że żadne myszy ich nie obgryzły)
R. na pchlich szuka skarbów dla siebie, a ja jakieś drobiazgi do domu. W tym roku udało mi się kupić piękne, stare doniczki na balkon, ramki,szklane pojemniki oraz karafki, porcelanę. Zaprezentuję część,żeby Was nie zanudzić pisaniną.
Doniczki w stylu francuskim, nadgryzione zębem czasu, pordzewiałe...Nie zamierzam nic z nimi robić,są dla mnie absolutnie doskonałe.
Inne doniczki już z ceramiki z lilijkami w kolorze zielonym i niebieskim, kupione w dwóch różnych miejscach.
Latarenka w kolorze beżowym, jeszcze się nad nią zastanawiam. Ten beż na balkonie mi nie pasuje, natomiast do salonu owszem, ale zupełnie nie pasuje do reszty drobiazgów...No i wolalabym gdyby u góry miala jakiś uchwyt...idzie do przechowalni.
Jeśli jesteśmy już na balkonie to musze, ale to musze pochwalić się miłym, całkiem niespodziewanym prezentem od
Qrki Domowej.
Beatka zobaczyła u mnie budki dla ptaków i postanowiła mi przysłać wiekowy okaz, który posiadała. Do tego dołaczyła śliczną saszetkę wypełnioną lawendą. Brakuje mi słów jak jestem wdzięczna za ten cudowny gest.
Budka chwilowo zastąpiła wielkanocnego króliczka na wianku i moim zdaniem uroczo się prezentuje.Dziękuję Beatko.
Udało mi się kupić również chustecznik, o ktorym marzyłam od dawna oraz piękną ramę. Chcę z niej zrobić tablice do kuchni, ale może po drodze wpadnę na jeszcze inny pomysł.
A na stole widać kolejny piękny kwiat.Ponieważ bardzo mi żal, że kwiaty cięte tak szybko więdną, postanowilam kupować raczej kwiaty w doniczkach.
Ostatnio zachwyciła mnie ta oto Róża chińska(nazwy hibiskus nie lubię) w cudownym łososiowym kolorze.
To tyle na dzisiaj.Cdn...
ABily
PS.nie mam ani jednego zdjęcia z tego dnia, sami rozumiecie, wolałam skupiać się na łowach niż fotografowaniu:)