Lipiec był zdecydowanie lepszym miesiącem, zarówno pogoda dopisywała, mieliśmy kilka naprawdę upalnych dni, miałam wiecej energii choć dużo wiecej się pracowało i mniej spałam niż zwykle a na dodatek rozpoczęłam trudne treningi związane z bieganiem.
Moi ulubieńcy:
Czekolada gorzka z kokosem i pekanami od Tony's Choconely- kupiłam kiedyś dla męża bo on pozwala sobie tylko na gorzką czekoladę po obiedzie ale tak nam posmakowała, że i ja często zjadam a ostatnio zjadam 2 kawałki rano przed bieganiem. Obecnie kupuję ją przynajmniej raz w tygodniu. Czekolada Tony's jest wyprodukowana z kakao pozyskiwanego zgodnie z zasadami Fairtrade i żaden pracownik na plantacjach w Afryce nie jest wyzyskiwany.
Asics- buty do biegania, moje pierwsze buty do biegania spisują się świetnie, są w rozmiarze 37 o numer większym niż noszę buty na codzień, nie obcieraja, nie gniotą. Jestem z nich jak na razie zadowolona. Kupiłam kilka lat temu na przecenie w Intersport.
Kapelusik - świetny na spacer lub bieganine w upalny dzień, Lucky w wózku z parasolką a ja chroniłam się przed udarem właśnie takim kapeluszem. I obalę mit, że tylko na wakacjach nad morzem można taki założyć.
Woda termalna Uriage - rewelacyjna do ochłodzenia w upalny dzień gdy duchota nie pozwalała złapać oddechu. Dodatowo zabawa w psikanie bardzo spodobała sie Lucky'iemu.
Essie - lakier w kolorze Blossom dandy 360, miętusek idealny na lato. Cały miesiąc nie robiłam makijażu - bo za gorąco, bo szkoda czasu, natomiast pokusiłam sie pomalowane paznokcie rąk i stóp:)
To się robi trochę nudne bo na blogu pokazuję w wiekszości wypadków miętowe rzeczy ale nic na to nie poradzę że uwielbiam ten kolor i szukam go podświadomie. Dziwnym trafem nawet w 2nd handach trafiają się śliczne miętuski, oczywiście dla Lucky'iego też ;)
No i uwielbiamy wszelakie książeczki z nietypowym wkładem, a to głowa królika albo puchaty kotek albo piszczący słoń. A do słoni mamy oboje słabość.
Dla taty Bella 'zapakowała' prezenty:)
A to dowód, że życie instagramowe to bujda na resorach:
gofry instafriendly,w trakcie pałaszowania,gofry after...mama oczywiście wszystko posprząta.
Bye, bye skorupki, czyli jak Lucky rozwiązuje problem z pakowaniem skorupek przed przeprowadzką.
Lucky nadal śpi w kratkę, czasami zdarza sie mu obudzić o 4.30 lub 5 , poje sobie lub wypije i idzie spać dalej a ja czasmi już nie mogę, ostatnio zmobilizowałam się i założyłam (leżące latami odłogiem) buty do biegania. Mam nadzieję, że Lucky zacznie sie budzić o normalnej porze a mnie wejdzie w nawyk bieganie. Pierwsze próby o 6 nad ranem, gdy wokoło nie ma żywej duszy były wspaniałe.
Edit: kolejne biegi za mną, jest dobrze:) Komuś kto myśli by rozpocząć bieganie mogę poradzić; do biegania potrzebne sa dobre buty(najlepiej rozmiar większe od rozmiaru który normalnie nosimy, dla kobiet dobry stanik sportowy(ja polecam Nike) oraz dużo chęci. To wszystko, żadne jakieś tam gadżety, drogie ubrania. Na początku należy się skupić na tym co robimy, jak oddychamy by się nie zajechać i nie zniechęcić. Warto odwiedzić kilka stron które piszą porady dla początkujacych, zwrócić uwagę jak się rozgrzewać, co zjeść przed biegiem. Z jednym się nie zgodzę, wszędzie piszą że na początku biegania należy sobie ustalić cel do jakiego chcemy dobiec. czyli przebiec 10 km bez ustanku, maraton czy jakieś takie inne dziwne cele. Ja zaczęłam biegać bo szukam zdrowego sposobu spędzania czasu, resetu dla zmęczonego ciała i chwil tylko dla siebie. Nie zakłądam że będę biegać maratony, chcę biegać dla samego biegania i radości która po jakimś czasie odczuwamy(tak nawet mnie początkującej po 30 minutach włancza się endorfinowy kop). Od dawna ćwiczę fintess, ostatnio też zaczęłam trening siłowy ale to wszystko po jakimś czasie mi sie nudzi, szukam czegoś co na tyle mnie zainteresuje, że bedę trenować regularnie niezależnie od pory roku i samopoczucia.
Buty zakupione dawno temu, biustonosz Nike który ma z 10 lat(na początku używałam do jogi) nadal idelanie sie sprawdza i wygląda jak nowy, spodnie używane do fintesu też mają swoje lata, bluzka do biegania ale używałam do fintesu z drugiej ręki. Jedyna nowość którą zakupiłam ostatnio to opaski na przeguby bo pot leje się strumieniami. Jak widać przypadkowa zbieranina która świadczy że biegać można dosłownie w czymkolwiek, wystarczy chcieć.
Znacie takie sytuacje: dziecko gorączkuje a Wy nawet nie możecie wyjść z domu by kupić chleb na kolejny dzień. Kiedyś bym nie wpadła na to by samemu upiec bułki(wiecie że ja i chleb się nie rozumiemy) a dzisiaj proszę. Dorodne rogaliki śniadaniowe właśnie się studzą...mam nadzieję że do śniadania coś zostanie bo OMG są zajepyszne.
Przepis oczywiście z MW - podaję link bo musicie ich spróbować!
Przeczytane:
Dzięki rekomendacji jednej z moich czytelniczek odkryłam Karin Slaugter. 'Moje śliczne' to pierwsza powieść którą przeczytałam. Nie, ja ją pochłonęłam. Wstrząsający thriller który trzyma w napięciu do ostatniej strony. Polecam i zabieram się za kolejne książki tej autorki. Dzięki Karolina Anna za polecenie;)
By odpocząć od thrillerów, morderstw i zagadek sięgnęłam po trzecia część Parabellum Remigiusza Mroza - Głębia osobowości - i przepadłam, książka niesamowicie wciagająca ale też szczodrze obdarzona opisami różnych ludzkich niegodziwości, tortur i co tam jeszcze. Niezbyt łatwo sie to czytało ale trylogię jak najbardziej polecam. Jeśli ktoś lubi thrillery historyczne osadzone w okresie II Wojny światowej to polecam przeczytać.
I powrót do Karin Slaughter: Rozpoczęłam czytać serie WILL TRENT - o agencie specjalnym obdarzonym niesamowitym zmysłem obserwacji lecz będący jednocześnie analfabetą.Taak. Nie wątpię że taka kombinacja ma rację bytu ale jak zostać agentem by przełożeni i współpracownicy się nie zorientowali?Jak zdać egzaminy w szkole nie umiejąc czytać?To nadal jest dla mnie niejasne, ale może w kolejnych częściach autorka coś więcej o tym napisze. Jak na razie pochłonęłam: 'Tryptyk' - który średnio mi się podobał oraz mega wciągający 'Pęknięcie'. Geneza' rozpoczęłam pod koniec miesiąca i początek naprawde mocny. Karin Slaughter chyba jest mistrzynia w obrazowaniu zbrodni dokonywanych na kobietach. Opis bestialstw jakie dokonują postaci w jej książkach wywołują czasem odruch wymiotny.. Jak na razie zastanwiające są też dla mnie tytuły książek, które nijak się mają do treści.
Przeczytałam również kontynuację 'Zanim sie pjawiłeś' Jojo Mojes- 'Kiedy odszedłeś', jeśli nie czytaliście to koniecznie to nadróbcie a już absolutnie powinniście zobaczyć film. Kontynuacja już nie jest taka fajna ale może sie nadal podobać.
Linki które zwróciły moją uwagę:
-Odkąd widziałam sesje zdjeciową stillborn baby właściwie już nic nie jest mnie w stanie 'ruszyć' w internecie. Ostatnio trafiłam na podobną w tematyce sesję. Serce się kraje, matka 5 dzieci poniżej 6 roku życia żegna miłość swojego życia, bratnią dusze i ojca piątki maleńkich dzieci. Takie historie zdarzają sie codziennie wokół nas ale często nie jesteśmy ich świadomi, niewiele osób decyduje się wszystko dokumentować a potem jeszcze udostępniać całkiem obcym ludziom. Zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć tutaj.
- post, ktory mocno mnie zaskoczył, otóż po wielu latach prowadzenia bloga dowiedziałam się, że praktykuję kradzież umieszczając zdjęcie inspiracji na swoim blogu wraz z linkiem do źródła zdjęcia.Wedle prawa najpierw powinnam zapytać autora o zgodę. Nigdy tego nie zrobiłam bo nie miałam o tym pojęcia. Z góry przepraszam wszystkich którzy poczuli się dotknięci, już wiecej tego nie uczynię.
Zużywam więc i czasem kupuje nowe produkty,
W lipcu dotarło do mnie zamówienie z IHerb: Olejek Marula oraz produkt do zmywania twarzy z wyciagiem z róży.
A w dyskoncie kupiłam na promocje dwa letnie kolory lakierów Essie.W lecie najchętniej maluję paznokcie na miętowo(jeśli już maluję) a mój miętujek dawno się skończył więć kupiłam nowy lakier, tym razem Blossom dandy 360 oraz różowiótki(mam 15 różnych czerwieni w kolekcji a różowego ani jednego) Groove is in the heart nr 364.
Ciekawostka dla kupujacych w różnych dyskontach, często kosmetyki znanych firm są tam tańsze bo mają bardzo krótkie terminy przydatności lub wyprodukowano je 2 lata temu! Na tej stronce lub tej można sprawdzić datę produkcji danego kosmetyku lub po wpisaniu w google 'cosmetic calculator'.
Miętowy lakier Essie stał się w tym miesiącu moim jedynym ulubieńcym kosmetycznym, nie miałam czasu by testować inne produkty - zużywam to co mam- natomiast pomalowane paznokcie zrobiły furorę wśród znajomych i sąsiadek:) a mnie bardzo poprawiły humor w letnie dni.
Dodatkowo kupiłam preparat do pielęgnacji skórek i paznokci z Essence.
W lipcu denkowałam same dobrocie, przedstawiam moich absolutnych ulubieńców:
1. Batiste- suchy szampon dla brunetek - świetny produkt doraźny, ratuje mnie gdy czasami moje włosy potrzebują natychmiastowego odświeżenia a nie mam czasu ich umyć(przy małym dziecko uwieżcie mi takie sytuacje sa na porządku dziennym). Ostatnio stosują bardzo rzadko, to opakowanie miałam prawie rok.
2. Holika Holika -baby foot peeling- używałam już nie raz i polecam do zrzucenia starej skóry stóp przed sezonem letnim.
3. Palmolive - szampon z rumiankiem do codziennego użytku, który używa mój mąż a ja mu od czasu do czasu podkradałam, bardzo fajny szampon, polecam i mamy juz kolejne opakowanie(niestety w nowej butelce i szacie graficznej, która mi się średnio podoba).
4. Yves Rocher - konwaliowy żel pod prysznic - mój ulubieniec z czerwca, skończył się bardzo szybko, gdyż jest niewydajny i chociażby dlatego nie skuszę sie ponownie.Jest tyle innych produktów do testowania:)
5. Masło shea o zapachu magnoli z Mydlarni u Franciszka- miałam je bardzo długo i nie sposób było je zużyć.Używałam do całego ciała, często do stóp, przełożony do małego słoiczka jako balsam do ust służył mojemu mężowi, w trakcie przeziębienia do smarowania okolicy nosa i w zimie do ochrony całej twarzy. Pachnie cudownie i jak tylko bedę miała okazję być w Mydlarni w PL to odkupię ponownie a może skuszę się na inną wersję zapachową?Kto wie.Polecam!
Masło pokrojone w sklepie zostaje zapakowane w plastikową folię, warto sobie je przełożyć do jakiegoś pojemniczka, ja użyłam plastikowe biały pojemnik po innym kosmetyku.
6. Rituals - Himalaya scrub -cudowny peeling solny o lekko orientalnym zapachu, bogaty w olejki cudownie nawilża skóre podczas prysznica. Mój i mojego męża ulubieniec. Polecam
7. The Body Shop - Masło do ciała o zapachu róży- boski zapach, świetna konsystencja, używałam tylko po treningu w ramach samonagradzania się gdyż nie jest to najtańszy produkt i szkoda było mi go używać na codzień(a nie powinno) a ponieważ w ostatnim czasie trochę sie natrudziłam więc masełko zostało szybko zużyte. Będę tęsknić;)Mam w planach kupić inne z TBS do wypróbowania a tymczasem mam zapas z Rituals.Polecam
8. Evree - krem do suchej i suchej skóry rąk- dobrze się wchłania , podobał mi się jego zapach a moim kotom mniej i jak smarowałam sie nim przed snem to nie chciały ze mną spać. Zawiera fenoksyetanol i zauważyłam to już po zakupie, gdybym wiedziała wcześniej to nigdy bym go nie zakupiła. Zużywałam go z przyjemnością ale do niego nie wrócę gdyż jest wiele innych marek do testowania.
9. I coś co zużył Lucky- WELEDA- krem pod pieluszkę z wyciagu z nagietka- używaliśmy go z drobnymi przerwami 15m-cy. Uważam że jest rewelacyjny i mój synek nigdy nie miał odparzonej skóry. Dlatego mimo iż kosztuje troche więcej niż drogeryjne kremy czy chociażby bepanthen to zakupiłam go ponownie.Polecam!
10. WELEDA - płyn do mycia ciała dla dzieci - bardzo wydajny(ale tez nie używałam go przy kazdym myciu), łagodnie pachnie, nie szczypie w oczy. Ma bardzo przyjemną konsystencję i zarówno mnie jak i mężowi przypadł do gustu.Zakupię ponownie jak już zużyję inne płyny które dostaliśmy w prezencie. Polecam serdecznie. PS.Firma Weleda produkuje naturalne kosmetyki, bez parafiny, olejów mineralnych, dodatków syntetycznych.
Jestem ciekawa Waszych najulubieńszych ulubieńców ostatnich tygodni i chętnie poczytam o książkach które polecacie:) Karin Slaughter była strzałem w 10, może ktoś poleci równie dobrego autora thrillerów?
Pozdrawiam ,
ABily