poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Currently - July Favourites

Hej,

Lipiec był zdecydowanie lepszym miesiącem, zarówno pogoda dopisywała, mieliśmy kilka naprawdę upalnych dni, miałam wiecej energii choć dużo wiecej się pracowało i mniej spałam niż zwykle a na dodatek rozpoczęłam trudne treningi związane z bieganiem.




Moi ulubieńcy:
Czekolada gorzka z kokosem i pekanami od Tony's Choconely- kupiłam kiedyś dla męża bo on pozwala sobie tylko na gorzką czekoladę po obiedzie ale tak nam posmakowała, że i ja często zjadam a ostatnio zjadam 2 kawałki rano przed bieganiem. Obecnie kupuję ją przynajmniej raz w tygodniu. Czekolada Tony's jest wyprodukowana z kakao pozyskiwanego zgodnie z zasadami Fairtrade i żaden pracownik na plantacjach w Afryce nie jest wyzyskiwany.

Asics- buty do biegania, moje pierwsze buty do biegania spisują się świetnie, są w rozmiarze 37 o numer większym niż noszę buty na codzień, nie obcieraja, nie gniotą. Jestem z nich jak na razie zadowolona. Kupiłam kilka lat temu na przecenie w Intersport.

Kapelusik - świetny na spacer lub bieganine w upalny dzień, Lucky w wózku z parasolką a ja chroniłam się przed udarem właśnie takim kapeluszem. I obalę mit, że tylko na wakacjach nad morzem można taki założyć.

Woda termalna Uriage - rewelacyjna do ochłodzenia w upalny dzień gdy duchota nie pozwalała złapać oddechu. Dodatowo zabawa w psikanie bardzo spodobała sie Lucky'iemu.

Essie - lakier w kolorze Blossom dandy 360, miętusek idealny na lato. Cały miesiąc nie robiłam makijażu - bo za gorąco, bo szkoda czasu,  natomiast pokusiłam sie pomalowane paznokcie rąk i stóp:)




To się robi trochę nudne bo na blogu pokazuję w wiekszości wypadków miętowe rzeczy ale nic na to nie poradzę że uwielbiam ten kolor i szukam go podświadomie. Dziwnym trafem nawet w 2nd handach trafiają się śliczne miętuski, oczywiście dla Lucky'iego też ;)
No i uwielbiamy wszelakie książeczki z nietypowym wkładem, a to głowa królika albo puchaty kotek albo piszczący słoń. A do słoni mamy oboje słabość.




Dla taty Bella 'zapakowała' prezenty:)





A to dowód, że życie instagramowe to bujda na resorach:
gofry instafriendly,w trakcie pałaszowania,gofry after...mama oczywiście wszystko posprząta.





Bye, bye skorupki, czyli jak Lucky rozwiązuje problem z pakowaniem skorupek przed przeprowadzką.




Lucky nadal śpi w kratkę, czasami zdarza sie mu obudzić o 4.30 lub 5 , poje sobie lub wypije i idzie spać dalej a ja czasmi już nie mogę, ostatnio zmobilizowałam się i założyłam (leżące latami odłogiem) buty do biegania. Mam nadzieję, że Lucky zacznie sie budzić o normalnej porze a mnie wejdzie w nawyk bieganie. Pierwsze próby o 6 nad ranem, gdy wokoło nie ma żywej duszy były wspaniałe.
Edit: kolejne biegi za mną, jest dobrze:) Komuś kto myśli by rozpocząć bieganie mogę poradzić; do biegania potrzebne sa dobre buty(najlepiej rozmiar większe od rozmiaru który normalnie nosimy, dla kobiet dobry stanik sportowy(ja polecam Nike) oraz dużo chęci. To wszystko, żadne jakieś tam gadżety, drogie ubrania. Na początku należy się skupić na tym co robimy, jak oddychamy by się nie zajechać i nie zniechęcić. Warto odwiedzić kilka stron które piszą porady dla początkujacych, zwrócić uwagę jak się rozgrzewać, co zjeść przed biegiem. Z jednym się nie zgodzę, wszędzie piszą że na początku biegania należy sobie ustalić cel do jakiego chcemy dobiec. czyli przebiec 10 km bez ustanku, maraton czy jakieś takie inne dziwne cele. Ja zaczęłam biegać bo szukam zdrowego sposobu spędzania czasu, resetu dla zmęczonego ciała i chwil tylko dla siebie. Nie zakłądam że będę biegać maratony, chcę biegać dla samego biegania i radości która po jakimś czasie odczuwamy(tak nawet mnie początkującej po 30 minutach włancza się endorfinowy kop). Od dawna ćwiczę fintess, ostatnio też zaczęłam trening siłowy ale to wszystko po jakimś czasie mi sie nudzi, szukam czegoś co na tyle mnie zainteresuje, że bedę trenować regularnie niezależnie od pory roku i samopoczucia.
Buty zakupione dawno temu, biustonosz Nike który ma z 10 lat(na początku używałam do jogi) nadal idelanie sie sprawdza i wygląda jak nowy, spodnie używane do fintesu też mają swoje lata, bluzka do biegania ale używałam do fintesu z drugiej ręki. Jedyna nowość którą zakupiłam ostatnio to opaski na przeguby bo pot leje się strumieniami. Jak widać przypadkowa zbieranina która świadczy że biegać można dosłownie w czymkolwiek, wystarczy chcieć.



Znacie takie sytuacje: dziecko gorączkuje a Wy nawet nie możecie wyjść z domu by kupić chleb na kolejny dzień. Kiedyś bym nie wpadła na to by samemu upiec bułki(wiecie że ja i chleb się nie rozumiemy) a dzisiaj proszę. Dorodne rogaliki śniadaniowe właśnie się studzą...mam nadzieję że do śniadania coś zostanie bo OMG są zajepyszne.
Przepis oczywiście z MW - podaję link bo musicie ich spróbować!




Przeczytane:

Dzięki rekomendacji jednej z moich czytelniczek odkryłam Karin Slaugter. 'Moje śliczne' to pierwsza powieść którą przeczytałam. Nie, ja ją pochłonęłam. Wstrząsający thriller który trzyma w napięciu do ostatniej strony. Polecam i zabieram się za kolejne książki tej autorki. Dzięki Karolina Anna za polecenie;)

By odpocząć od thrillerów, morderstw i zagadek sięgnęłam po trzecia część Parabellum  Remigiusza Mroza - Głębia osobowości - i przepadłam, książka niesamowicie wciagająca ale też szczodrze obdarzona opisami różnych ludzkich niegodziwości, tortur i co tam jeszcze. Niezbyt łatwo sie to czytało ale trylogię jak najbardziej polecam. Jeśli ktoś lubi thrillery historyczne osadzone w okresie II Wojny światowej to polecam przeczytać.

I powrót do Karin Slaughter: Rozpoczęłam czytać serie WILL TRENT - o agencie specjalnym obdarzonym niesamowitym zmysłem obserwacji lecz będący jednocześnie analfabetą.Taak. Nie wątpię że taka kombinacja ma rację bytu ale jak zostać agentem by przełożeni i współpracownicy się nie zorientowali?Jak zdać egzaminy w szkole nie umiejąc czytać?To nadal jest dla mnie niejasne, ale może  w kolejnych częściach autorka coś więcej o tym napisze. Jak na razie pochłonęłam: 'Tryptyk' - który średnio mi się podobał oraz mega wciągający 'Pęknięcie'. Geneza' rozpoczęłam pod koniec miesiąca i początek naprawde mocny. Karin Slaughter chyba jest mistrzynia w obrazowaniu zbrodni dokonywanych na kobietach. Opis bestialstw jakie dokonują postaci w jej książkach wywołują czasem odruch wymiotny.. Jak na razie zastanwiające są też dla mnie tytuły książek, które nijak się mają do treści.

Przeczytałam również kontynuację 'Zanim sie pjawiłeś' Jojo Mojes- 'Kiedy odszedłeś', jeśli nie czytaliście to koniecznie to nadróbcie a już absolutnie powinniście zobaczyć film. Kontynuacja już nie jest taka fajna ale może sie nadal podobać.





Linki które zwróciły moją uwagę:

-Odkąd widziałam sesje zdjeciową stillborn baby właściwie już nic nie jest mnie w stanie 'ruszyć' w internecie. Ostatnio trafiłam na podobną w tematyce sesję. Serce się kraje, matka 5 dzieci poniżej 6 roku życia żegna miłość swojego życia, bratnią dusze i ojca piątki maleńkich dzieci. Takie historie zdarzają sie codziennie wokół nas ale często nie jesteśmy ich świadomi, niewiele osób decyduje się wszystko dokumentować a potem jeszcze udostępniać całkiem obcym ludziom. Zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć tutaj.

- post, ktory mocno mnie zaskoczył, otóż po wielu latach prowadzenia bloga dowiedziałam się, że praktykuję kradzież umieszczając zdjęcie inspiracji na swoim blogu wraz z linkiem do źródła zdjęcia.Wedle prawa najpierw powinnam zapytać autora o zgodę. Nigdy tego nie zrobiłam bo nie miałam o tym pojęcia. Z góry przepraszam wszystkich którzy poczuli się dotknięci, już wiecej tego nie uczynię.

- odkrycie, które może zmienić bardzo dużo w świecie mięsożerców i zwierząt- jeśli ktoś lubi mięso ale jednocześnie los zwierząt nie jest mu obcy- SUPER MEATS - to przyszłość oraz  alternatywa dla tych, którym trudno rozstać sie z jedzeniem mięsa. Jestem ogromnie ciekawa i choć nigdy się nie skuszę - no bo to mięso - ale zastanawiam sie czy rzeczywiście będzie popularne, ogólnodostępne no i tańsze niż prawdziwe mięso. Czy losy milionów zwierząt zostaną uratowane dzięki tej metodzie? Co ciekawe znalazły aprobatę aktywisty Gary Yourofsky  na kanale Freelee the Banana Girl. Obejrzyjcie koniecznie.





Zużywam więc i czasem kupuje nowe produkty,
W lipcu dotarło do mnie zamówienie z IHerb: Olejek Marula oraz produkt do zmywania twarzy z wyciagiem z róży.
A w dyskoncie kupiłam na promocje dwa letnie kolory lakierów Essie.W lecie najchętniej maluję paznokcie na miętowo(jeśli już maluję) a mój miętujek dawno się skończył więć kupiłam nowy lakier, tym razem Blossom dandy 360 oraz różowiótki(mam 15 różnych czerwieni w kolekcji a różowego ani jednego) Groove is in the heart nr 364.
Ciekawostka dla kupujacych w różnych dyskontach, często kosmetyki znanych firm są tam tańsze bo mają bardzo krótkie terminy przydatności lub wyprodukowano je 2 lata temu! Na tej stronce lub tej można sprawdzić datę produkcji danego kosmetyku lub po wpisaniu w google 'cosmetic calculator'.
Miętowy lakier Essie stał się w tym miesiącu moim jedynym ulubieńcym kosmetycznym, nie miałam czasu by testować inne produkty - zużywam to co mam- natomiast pomalowane paznokcie zrobiły furorę wśród znajomych i sąsiadek:) a mnie bardzo poprawiły humor w letnie dni.
Dodatkowo kupiłam preparat do pielęgnacji skórek i paznokci z Essence.




W lipcu denkowałam same dobrocie, przedstawiam moich absolutnych ulubieńców:

 1. Batiste- suchy szampon dla brunetek - świetny produkt doraźny, ratuje mnie gdy czasami moje włosy potrzebują natychmiastowego  odświeżenia a nie mam czasu ich umyć(przy małym dziecko uwieżcie mi takie sytuacje sa na porządku dziennym). Ostatnio stosują bardzo rzadko, to opakowanie miałam prawie rok.

2. Holika Holika -baby foot peeling- używałam już nie raz i polecam do zrzucenia starej skóry stóp przed sezonem letnim.

3. Palmolive - szampon z rumiankiem do codziennego użytku, który używa mój mąż a ja mu od czasu do czasu podkradałam, bardzo fajny szampon, polecam i mamy juz kolejne opakowanie(niestety w nowej butelce i szacie graficznej, która mi się średnio podoba).

4. Yves Rocher - konwaliowy żel pod prysznic - mój ulubieniec z czerwca, skończył się bardzo szybko, gdyż jest niewydajny i chociażby dlatego nie skuszę sie ponownie.Jest tyle innych produktów do testowania:)

5. Masło shea o zapachu magnoli z Mydlarni u Franciszka- miałam je bardzo długo i nie sposób było je zużyć.Używałam do całego ciała, często do stóp, przełożony do małego słoiczka jako balsam do ust służył mojemu mężowi, w trakcie przeziębienia do smarowania okolicy nosa i w zimie do ochrony całej twarzy. Pachnie cudownie i jak tylko bedę miała okazję być w Mydlarni w PL to odkupię ponownie a może skuszę się na inną wersję zapachową?Kto wie.Polecam!
Masło pokrojone w sklepie zostaje zapakowane  w plastikową folię, warto sobie je przełożyć do jakiegoś pojemniczka, ja użyłam plastikowe biały pojemnik po innym kosmetyku.

6. Rituals  - Himalaya scrub -cudowny peeling solny o lekko orientalnym zapachu, bogaty w olejki cudownie nawilża skóre podczas prysznica. Mój i mojego męża ulubieniec. Polecam

7. The Body Shop - Masło do ciała o zapachu róży- boski zapach, świetna konsystencja, używałam tylko po treningu w ramach samonagradzania się gdyż nie jest to najtańszy produkt i szkoda było mi go używać na codzień(a nie powinno) a ponieważ w ostatnim czasie trochę sie natrudziłam więc masełko zostało szybko zużyte. Będę tęsknić;)Mam w planach kupić inne z TBS do wypróbowania a tymczasem mam zapas z Rituals.Polecam

8. Evree - krem do suchej i suchej skóry rąk- dobrze się wchłania , podobał mi się jego zapach a moim kotom mniej i jak smarowałam sie nim przed snem to nie chciały ze mną spać. Zawiera fenoksyetanol i zauważyłam to już po zakupie, gdybym wiedziała wcześniej to nigdy bym go nie zakupiła. Zużywałam go z przyjemnością ale do niego nie wrócę gdyż jest wiele innych marek do testowania.

9. I coś co zużył Lucky- WELEDA- krem pod pieluszkę z wyciagu z nagietka- używaliśmy go z drobnymi przerwami 15m-cy. Uważam że jest rewelacyjny i mój synek nigdy nie miał odparzonej skóry. Dlatego mimo iż kosztuje troche więcej niż drogeryjne kremy czy chociażby bepanthen to zakupiłam go ponownie.Polecam!

10. WELEDA - płyn do mycia ciała dla dzieci - bardzo wydajny(ale tez nie używałam go przy kazdym myciu), łagodnie pachnie, nie szczypie w oczy. Ma bardzo przyjemną konsystencję i zarówno mnie jak i mężowi przypadł do gustu.Zakupię ponownie jak już zużyję inne płyny które dostaliśmy w prezencie. Polecam serdecznie. PS.Firma Weleda produkuje naturalne kosmetyki, bez parafiny, olejów mineralnych, dodatków syntetycznych.




Jestem ciekawa Waszych najulubieńszych ulubieńców ostatnich tygodni i chętnie poczytam o książkach które polecacie:) Karin Slaughter była strzałem w 10, może ktoś poleci równie dobrego autora thrillerów?

Pozdrawiam ,
ABily

środa, 27 lipca 2016

Koniec panelowej gehenny


Hi,

Postanowiłam podzieliść się ogromną radością. Po kilku mieisacach poszukiwań, narzekań, pertraktacji wybraliśmy panele do domu. Niestety mnie i mojego męża dzielą ogromne różnice upodobań i nie sposób było się dogadać. On chciał panele w kolorze naturalnego drewna a ja no cóż bardziej w stonowanym odcieniu o zabarwieniu szarawym(nie szarym, nie brązowym, absolutnie nie zółtym). I takie coś pomiedzy było nie do znalezienia. A jak już znalazłam(po wielu denerwujacych próbach) w jednym, drugim, trzecim sklepie to mój mąż stwierdził, że mu sie nie podoba i już. I na nic sie zdały zapewnienia sprzed remontu: 'nie interesuje mnie co, po prostu wybierz coś'. Słowa te nie miały pokrycia jak już wskazałam modele które mnie interesują( a nie było ich wiele).
Ostatecznie wybraliśmy taki oto kolor dąb ciepły odcień szary, który jak na razie pokazuję na próbniku bo panele dostarcza nam dopiero w sobotę.
Co o nim sądzicie?




Muszę jednocześnie dodać, że ten kolor jest wynikiem kompromisu, mam swój upragniony odcień na podłodze w całym domu kosztem betonowej(lub beton-look-like) podłogi w łazience...




Wszyskim życze udanego dnia i zapraszam na pyszny koktail:
pół mango, banan, 2 garście szpinaku, mleko migdałowe, woda.
Smacznego





ABily

PS. a przed nami jeszcze bilion rzeczy do wybrania...

wtorek, 5 lipca 2016

Currently - June Favourites



Za nami czerwiec. Mam mieszane uczucia co do tego miesiąca. Pogoda niezbyt dopisała, zdrowie też(chorowałam przez opstatnie10 dni). Lucky dzisiaj kończy 14 miesięcy i zaczął się wspinać na wszelkie dostępne mu meble(balustrada na balkonie, stoliki na balkonie, sofy, foteliki stokke a ostatnio niski stolik w salonie). I chociaż nie wyrządził sobie żadnej krzywdy bo od razu nauczył się z nich schodzić na raka to jednak serce mi staje na baczność gdy wchodzę do salonu i widzę jak młode tańczy mi na stoliku:)
No i idą mu kolejne zęby(obecnie ma już komplet 4 pary u góry i u dołu przez co ostatnimi czasy bardzo źle sypia a ja z nim:P).

W nowym domu mamy nowe okna, przyjechała wanna i buduje się toaleta na dole( rozburzyliśmy całkowicie poprzednią bo chcieliśmy ją powiększyć).

Czerwiec obfitował w truskawki i jeszcze raz truskawki, ja wiem,ze jak jest sezon to trzeba zrobić pierogi, napiec niezliczoną ilość ciast, przetworów i co tam jeszcze. A ja uwielbiam je raw:)
Z rabarbarem to już inna bajka, ostatnio narobiłam słodkich bułeczek z nadzieniem rabarbarowym a z nadwyżki zrobiłam pyszny dżem który był jak znalazł na dzień taty( do naleśników).


***

Postanowiłam napisać o nowych nowościach u mnie ale też o ulubieńcach, które nowe już nie są ale również warto o nich wspomnieć:

Odkąd interesuję się tematem fair trade & ethical fashion to jeszcze rzadziej decyduję się na zakupy odzieżowe zwłaszczach w sieciówkach. Bardzo często kupuję w second handach na pchlich targach a nowe ubrania to tylko w razie koniecznosci(bielizna, buty). Dlatego coś musi mi się bardzo spodobać by kupić to w sklepie w pełnej cenie.

Na zdjeciu prezentuję pierwszy top zakupiony w tym roku. Spodobał mi się krój(bardzo flattering dla mojej figury że tak powiem, ukrywa co ma ukrywać), aztecki wzór no i kolorystyka miętowo - jakaś tam...).Jest lekki, zwiewny i idealna na upały...gdyby tylko zechciało być upalnie w Holandii.
Aha - jest całkowitym noname'em:)




Nowe sandałki Tommy'ego Hilfigera - model Julia. Szukałam czegoś uniwersalnego na lato, w kolorze nude, koniak lub czarnym, porządnie wykonanego. Kupiłam je na Marktplaats, są nowe choć z drugiej ręki a zapłaciłam 25% ceny. Aha, tym razem z rozmiarem nie było prolemu. Dla niewtajemniczonych proponuje zerknąć do posta z  poprzedniego miesiąca.

Okulary -  z szylkretowymi oprawkami, mam je już 3ci sezon i jestem zdziwiona jak dobrze mi służą i się wcale nie zniszczyły. Kupiłam je dawno temu na wyprzedaży w Riviera Maison.

Kindle - my love, jeśli nie z Luckym to z nim najczęściej zdradzam mojego męża:)

Brązowy skórzany pasek(z wytłoczonym wzorem skóry krokodyla - bo z krokodyla na  pewno on nie jest!) który ostatnio upolowałam w 2nd handzie. Szukałam ładnego paska i zupełnie przypadkiem wpadł mi taki fajny od Scotch&Soda.

A w tle śliczny koc piknikowy zakupiony w zeszłym roku na wyprzedaży w Hema. Jest idealny na spacer, czy to do parku czy na plażę czy nawet gdy chcemy pobawić się z dzieckiem w ogródku(czy w salonie). Piękny kolor i wzór, milusi materiał wierzchni, nieprzemakalny materiał od spodu, zapięcie na rzep i uchwyt, dzięki któremu możemy go nosić jak siatkę.





***

W czerwcu przeczytałam pozostałe części serii Rizzoli & Isles Tess Gerritsen. Jak zwykle wciągające historie i nieczęsto autorka pisze o czymś co zaskakuje mnie totalnie, np w części 'Mumia' porusza temat mumii bagiennych oraz tsants. Nigdy wcześniej nie słyszałam o nich i to było mega odkrywcze dla mnie:)







Oraz książka, którą zapamiętam do końca życia. Myślę, że każdy powinien ja przeczytać.

 Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo - Marek Rabij - Bardzo poruszający reportaż powstały w rok po katastrofie w Bangladeszu. Odkrywa sekrety przemysłu odzieżowego:jak to się dzieje, że możemy kupić tshirt za 10 złotych na wyprzedaży a sklep nie poniesie na tym straty. Ile godzin musi przepracować szwaczka w Bangladeszu by wyrobić dzienny target  by nie potrącono jej dniówki ktora nota bene wystarcza by nie umrzeć z głodu ale już nie na tyle by nie chodzić wiecznie głodnym i nie mdleć w pracy.



"Blisko 1200 kobiet i mężczyzn zabitych pod gruzami Rana Plaza. Spalona szwalnia w Ashulii, w której pewnego wieczoru zamknięto pracowników na wyższych piętrach, by z płonącego budynku wynieść najpierw zawartość magazynu na parterze. Oburzające. Ale na miano skandalu zasługuje dopiero to, że za spodnie czy sukienkę, które w Bangladeszu uszyto za 10 zł, w polskim centrum handlowym musisz zapłacić dziesięć-piętnaście razy więcej. Marek Rabij, dziennikarz działu gospodarczego tygodnika „Newsweek Polska” w maju 2013 roku – tuż po zawaleniu się Rana Plaza – pojechał do Dhaki poznać z bliska warunki, w jakich produkuje się w Bangladeszu ubrania dla polskich i zagranicznych marek. Rok później powraca na dłużej do banglijskich slumsów w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy katastrofa z 24 kwietnia 2013 r. wpłynęła jakoś na funkcjonowanie globalnego przemysłu odzieżowego."
source


***

Idąc tematem fashion industry obejrzałam The truth cost - dokument obrazujacy całą prawdę o przemyśłe odzieżowym. Wstrząsajacy i każdy powinien go zobaczyć. Odtąd zanim kupisz t-shirt za 10 zł na wyprzedaży i zaczniesz sie chełpić jaki to deal życia zrobiłeś zastanowisz sie dwa razy jaką cenę zapłacili Ci, ktorzy ten tshirt wyprodukowali począwszy od plantatorów, rolników hodujacych bawełnę, tkaczy i rzemieślinków zatrudnionych przy obróbce aż po szwaczkach z Bangladeszu. No i nie bez znaczenia jest tutaj również aspekt ekologiczny, jaki wpływ ma fashion industry na ekosystem, produkcję bawełny, ilość odpadów która corocznie produkuje przemysł odzieżowy, dlaczego tak szybko wyrzucamy ubrania zamiast ich naprawiać?



A to filmik który krążył po FB i jest zarówno o przemyśle odzieżowym jak i porusza temat okrucieństwa wobec zwierząt - THE LEATHER WORK.
Daje do myślenia. Szczególnie wielbicielkom modnych, markowych skórzanych torebek - miłego oglądania.




Filmiki na Youtube Freelee the banana girl- mocno kontrowersyjna postać w internecie, propagatorka zdrowego stylu życia oraz weganizmu. Silnie nawołujaca do diety roślinnej- zwałszcza owocowej(go fruit yourself), sprzeciwiajaca się wykorzystywaniu zwierząt do pozyskiwania nabiału i jajek, przetwarzania zwierząt na mięso a ich skóry na ubrania i buty.
Porusza bardzo trudne tematy a jej filmiki są bardzo mocne, czesto pokazują prawdziwe sceny uboju zwierząt, nie raz zdarzyło mi się histerycznie rozryczeć podczas jej filmiku i ten wyrzut sumienia w głowie. Wykorzystuje media społecznościowe by zwrócić uwagę na cierpienia zwierząt i apeluje do popularnych youtubowych celebrytów by poparli jej cel.cNo cóż...czasem przynosi to opłakany skutek ale szanuję ją za to co robi.


W TV czasami ogladałam programy w stylu kup ruinę i zmień ją w pałac:)
Property Brothers i Fixer Upper, a także holenderskie Huizen jacht oraz vtwonen.

EK szkoda, że Polacy przegrali:(

Zkończył się kolejny sezon Gry o Tron i OMG co to było za widowisko! Polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Dla fanek i fanów John Snow(prawie jak Adam Mickiewicz na Judahu skale...)


***

Ulubieńcy kosmetyczni czerwca:

Yves Rocher -konwaliowa woda toaletowa oraz żel pod prysznic o tej samej nucie zapachowej.
Konwalia z tej serii podoba mi się mniej niż bez ale mimo to jest bardzo ładna i lekka, w sam raz na początek lata. Żel pod prysznic, przyjemny i pięknie pachnie, niestety konsystencja jest bardzo wodnista i przez co produkt jest bardzo niewydajny.

Lanocreme - krem na noc z miodem manuka z Nowej Zelandii - kolejny bardzo przyjemny krem, kupiłam go za kilka euro w tkmaxxie i jestem bardzo zadowolona a moja skóra szczęśliwa:)




***


Denko wyjątkowo biedne, ale już tak mam; jeden miesiąc potrafię zużyć 10 pełnowymiarowych produktów a następnego 1.

1. Kruidvat - zmywacz do paznokci bez acetonu- działa ok, mój ulubiony drogeryjny zmywacz
2.Vaseline - krem do rąk SPF 15 z aloesem, przeciętny krem do rąk
3.Lifecare - paski oczyszczające na nos - do kupienia w Action - działaja rewelacyjnie i używam ich regularnie
4.Montagne Jeunesse - maseczka Creamy Coconut - juz o niej pisałam, rewelacyjnie nawilżająca maseczka, polecam.

oraz kilka próbek,m.in:
Vichy -Neovadiol - przyjemny olejek ale wolę takie bardziej naturalne i przyjazne portfelowi,
Ziaja - liście zielonej oliwki - krem oliwkowy z SPF 20, przeciętny krem, miałam go w wersji pełnowymiarowej i nie kupię ponownie
Clinique - podkład even better  - 05neutral- zaskakujący przyjemny, lekki a zarazem dobrze kryjący podkład, gdybym nie miała innych wydatków to pewnie rozważałabym zakup, tymczasem zapisuję sobie numer :)




To już wszystko w moim spóźnionym czerwcowym przeglądzie, mam nadzieję że dowiedzieliście się czegoś ciekawego, że Was czyms zainspirowałam i że macie się naprawde dobrze,
Będę wdzięczna o rekomendacje książkowe - tych nigdy dosyć:)

ABily

środa, 22 czerwca 2016

Oda do truskawki


Kilka tygodni temu w markecie budowlanym kupiłam roślinkę - truskawkę odmiana Elsanta.




Dlaczego wybrałam ją a nie inną odmianę? Z rozrzewnieniem wróciły wspomnienia moich lat młodzieńczych..no tak to już 12 lat  temu gdy jako młoda studentka spedziłam pół roku w UK. Niektórzy studenci ogrodnictwa trafili do lokalnego ogrodu botanicznego, inni do uniwersyteckich ogródków w a ja poszłam na żywioł i zgłosiłam się na ochotnika na wyjazd zagraniczny. I tak trafiłam na ogromną plantację truskawek w Anglii.




To była szkoła przetrwania, pierwszy samodzielny pobyt poza domem, pierwsze święta wielkanocne bez rodziny, praca, praca i jeszcze raz praca. Samodzielność, zachłyśnięcie się wolnością, wzloty i upadki współmieszkania, pierwsze zauroczenia. Mołabym wyliczać w nieskończoność.
Teraz się z tego śmieję ale wtedy to wszystko miało dla mnie inny wymiar. Zmieniło mnie w pewien sposób, przekonałam się ze nie wszyscy ludzie są życzliwi, że świat smakuje całkiem inaczej niż żyjąc pod parasolem rodziny, że życie, zarabianie za granica też są całkiem inne niż w kraju.
Po tamtym wyjeździe każdy kto mnie znał mówił, że ja raczej w Polsce nie zostanę i mieli rację choć nie wyjechałam na wyspy a wiele lat później wywiało mnie do Holandii(kraju nota bene z którego właściciel plantacji truskawek sprowadzał sadzonki).




I zdobyłam bezcenne doświadczenia jeśli chodzi o uprawę truskawek, zwłaszcza uprawę w tunelach.
I że najlepiej smakuje właśnie Elsanta. Praca przy produkcji danego rodzaju żywności może powodować, że po pewnym czasie jedzenie takowego nam zbrzydnie. Być może ale nie jeśli chodzi o najlepsze owoce na świecie. Do tej pory jestem zdziwiona jak to jest, że truskawka tak fantastycznie smakuje, pachnie, wygląda a przy tym wcale nie jest kłopotliwa w uprawie i rozmnażaniu.





Wystarczy jedna roślinka wypuszczjąca pędy płożące, które wystarczy lekko zakopać w ziemi, gdy się ukorzenią po kilku dniach odciąć 'pępowinę' i gotowe - mamy kolejne nowe rośliny, które co prawda zaowocują dopiero w przyszłym roku ale sadzonki mamy gratis. Zero filozofii.




I jeszcze inne bardzo wczesne wspomnienie zwiazane z truskawkami. Jako mała dziewczynka często chodziłam pomagać zbierać truskawki do mojej cioci, która miała dwa pola obsadzone roślinkami przy samym lesie. Uwielbiałam to robić, uwielbiałam gromadnie z moimi kuzynami  i znajomymi wyruszać rządkami(bo na wsi się tak pomaga-a potem odrabia u innych), był śmiech, żarty, i praca która wtedy wcale sie nie wydawała pracą.  A potem ognisko, lody i znowu śmiech i zabawa.
Bezcenne wspomnienia, bezcenne doświadczenia. Ktoś kto wychował się na wsi wie o czym mówię. Teraz ludzie uciekają z miast do prostego życia lub na siłę wprowadzą slow life do swoich blokowisk a kiedyś tak wygladał każdy dzień.




Jestem ciekawa czy i Wy macie podobne wspomnienia?


ABily

poniedziałek, 13 czerwca 2016

LUSH


Czy wiecie,  że nasza skóra to największy narząd naszego ciała? Jej pielęgnacja ma to nie tylko zapewnić piękny wygląd ale zdrowie całego organizmu. Dlatego tak ważne jest by odpowiednio o nią dbać. Nie tylko dostarczać składników odżywczych i ochronnych ale równiez unikać styczności z substancjami szkodliwymi. Odżywiamy ją poprzez zbilansowaną dietę oraz dostarczanie odpowiedniej ilosci płynów a pielęgnujemy stosując odpowiednie dla naszego typu skóry/ cery preparaty.
Przemysł kosmetyczny to ogromny biznes i  produkty dostępne w drogerii często zawierają substncje dopuszczane do obrotu na rynku a zarazem szkodliwe, podrażniajace, uczulające czy wysuszające. Dlatego ważne jest świadomie kupować produkty, które nałożymy na swoją skórę twarzy czy ciała, albo które będą używały nasze dzieci.




Od kilku lat bacznie czytam etykiety i choć nadal jest to dla mnie czarna magia to rozpoznaję składniki, których powinno się unikać, zwłaszcza gdy jest się w ciąży, w trakcie karmienia czy składniki szkodzące dzieciom. Wyroczną w tej kwesti jest dla mnie blog Sroka o, której autorka sumiennie rozpisuje i recenzuje składy kosmetyków(jej listy substancji których należy unikać będąc w ciąży, w trakcie karmienia lub szkodliwe dla dzieci mam wydrukowane i zawsze mam je przy sobie). Ważne jest by nie popadać w skrajności i od razu odrzucać wszystkie produkty drogeryjne i sięgać tylko po organiczne, ale rozsądnie wybierać te produkty, które zajwierają jak najmniej składników niebezpiecznych i mają jak najkrótsze składy.
Ciągle szukam nowych kosmetyków, nowych firm, które dostarczaja dobrej jakości produkty, z dobrymi składami, które jednocześnie są dobrze dostępne oraz nie rujnują kieszeni. Ważne jest również by pochodizły z firm nie testujących na zwierzętach.




A czasami mam zakciewajki i sięgam po te droższe bo kieruje mną zwykła kobieca ciekawość. Na mojej wish list od bardzo dawna widniały kosmetyki firmy LUSH. Lush  to mydlarnia ofernująca różnorodne produkty SPA i wellness. Najbardziej popularne i znane sa ich kule do kapieli Bath Bombs oraz Bubble Bars kule robiące pianę. Jak do tej pory powstrzymywałam się od zakupu bo nie mam w domu wanny ale w nowym domu będzie i wanna i możliwość cudownego relaksy z pięknymi produktami Lush.

Ogromnie podoba mi się filozofia tej firmy. Robią produkty wegetariańskie, nie testują na zwierzętach, ich kosmetyki mają bardzo krótkie daty przydatności gdyż nie w większości przypadków nie zawierają konserwantów. Składniki do produkcji pozyskują w różnych zakątkach świata gdzie ludzie produkują je w godziwych warunkach za godziwe pieniadze a często plantacje roślin stanowią integralne części ekosystemu.




Jak do tej pory miałam okazję testować mydło Coalface(dzięi uprzejmosci Anniko) do mycia twarzy i byłam bardzo zadowolona.Tak grutownego oczyszczenia twarzy nigdy nie miałam.

W prezencie urodzinowym od(a jakże) Anniko dostałam:
peeling cukrowy , kostkę do masażu o zapachu jaśminu oraz piękną kulę do kąpieli z różami.




Wszystkie kosmetyki bardzo intensywnie pachną, są pakowane w papierowe torebki. W domu umieściłam je dodatkowo w zib bagu bo bałam sie, że ich zapach przejdzie do żywności którą przechowuję w tej samej szafie. Kosmetyki płynne pakowane są w plastikowe pojemniki z recyclingu, które można zwrócić do sklepu i otrzymać darmowa maseczkę do twarzy - to sie nazywa pozytywny recycling:)




Moim zdaniem produkty Lush mogą stanowić wspaniały prezent dla każdej kobiety, ich asortyment jest ogromny i dla każdego można znaleść coś ciekawego. Na dodatek wygladają wprost uroczo, przepięknie pachną a ich używanie to czysta przyjemność. Ja się ogromnie ucieszyłam z prezentów które dostałam i  sama planuję w przyszłości wypróbować ich inne kosmetyki.

Na pewno chciałabym wypróbować ich słynny szampon z solą morska nadający objętości włosom Big oraz maseczki do twarzy, m.in; Rosy cheeks a także bubble bars: A French kiss oraz Rose Jam Bubbleroon.





Słyszałyscie, używałyście produktów tej marki? Podzielcie się opiniami:)

Pozdrawiam,
ABily

poniedziałek, 30 maja 2016

Currently - May


Maj. Piękny miesiąc. Słońce, ciepło, kwiaty, zieleń. Wszystko to sprawia ze chce się żyć.
Można zrobic tyle rzeczy których nie zrobilibyśmy w innym miesiącu, ja tradycyjnie zaliczam sobie spacer w deszczu  który tylko w maju jest przyjemny(i ponoć od tego rosną nam włosy jak szalone:P).
Można ciepłe wieczory spędzając na balkonie z ksiażką w ręku(lub czytnikiem). Ku pamięci obfotografowałam go gdyż to ostatnie lato, które na nim spędzamy. A kocham tych kilka metrów kwadratowych. I Eddie i Lucky też uwielbia się na nim bawić.




W maju obchodziliśmy pierwsze urodziny Lucky'iego. Trudno mi uwierzyć, że mój mały urwis tak szybko rośnie.

Nastały pierwsze upalne dni, które spędziliśmy m.in. plażując inaczej na naszym balkonie. W dzień matki (8 maja  w Holandii) na dodatek sąsiad z góry zrobił nam miły prezent i podczas gdy sam karcherem mył balkon dostarczył Luckiemu wspaniałej zabawy a i mnie nieco ochłody.




A potem zjedliśmy ciasto marchewkowe.




Moim zdaniem nie ma nic rozkoszniejszego niż brudne małe rączki i nóżki naszej pociechy.




I owsianka z ulubionymi borówkami Lucky'iego.




I oryginalna pizza z mielonym.




***


Przeczytałam:

Jak co lato pochłaniam kryminały, w zeszłym roku odkryłam kilka nowych jak dla mnie nazwisk, można o nich poczytąć tutaj(post opulikowałam niedawno z zeszłoroczną datą) a w maju zabrałam się za Serię Rizzoli / Isles - Tess Gerritsen i krótko pisząc - są świetne, świetnie napisane, lekko się je czyta, fantastyczne zagadki. Świetne powieści gdy chcieliyście się zrelaksować ale jesteście zbyt zmęczeni na coś ambitniejszego. Do tej pory przeczytałam:







I książka którą dostałam na urodziny od Anniko, a która dowodzi, że jednak ktoś mojego bloga czyta:) Pisałam o niej tutaj:




***

Kupiłam po bardzo okazyjnej cenie wymarzone botki(tak-lato to najlepszy moment by kupować buty na jesień i zimę) i co? Okazały się za małe bez możliwości zwrotu. Nie muszę pisać jakie było moje rozczarowanie. Jeszcze zastanawiałam się by iść z nimi do szewca do poszerzania ale po wielu przykrych doświadczeniach wiem iż nie warto, szkoda pieniędzy i szkoda naszych stóp. Jeśli but nie leży komfortowo w momencie zakupu to istnieje mała szansa że się to zmieni w miarę noszenia.(pamiętam zwłaszcza takie jedne buty od Ryłko - moje stopy krwawiły miesiącami, rozciaganie u szewca, chodzenie w mokrej skarpetce, rozbijanie młotkiem! nie pomogło- były piękne ale do noszenia się nie nadawały - a  może Wy macie jakieś sprawdzone triki na skórzane buty?). Po kilku dniach namysłu postanowiłam je odsprzedać. Wniosek? Ostrożnie z zakupami przez internet i moje stopy w trakcie ciąży utyły również:P






Obejrzałam:

Jak zaczęłam czytać Rizzoli i Isles to również zaczęłam ogladać serial który powstał na bazie kryminałów. Musze przyznać że książki oraz serial nie mają zbyt wiele wspólnego. Owszem główne postaci, sprawa kryminalna z mordercą Chirurgiem są identyczne  ale poza tym scenarzyści się napracowali tworząc zupełnie nowe watki, nowe zagadki i kompletnie zmieniając szczegóły dotyczące Rizzoli oraz Isles. Na szczęście w niczym to nie przeszkadza, serial oglada się wyśmienicie, a książki czyta z przyjemnością. No i nie muszę dodawać że Angie Harmon jest tak piękna, że wprost oczu nie można od niej oderwać.




Kolejny raz w TV był emitowany: He's Just Not That Into You (2009), a zaraz po nim na innym kanale inny film również z Drew Barrymore i Justinem Longem  Going the Distance. Oba przyjemne i oba bardzo polecam.

***

W maju moim kosmetycznym ulubieńcem moja majowa woda toaletowa z Yves Rocher o zapachu bzu. Uwielbiam ją i możecie sami się przekonać jakie jest jej zużycie.
The body shop-masło do ciała o zapachu róży(opakowanie troszkę zmaltretowane przez L.), wiecie że kocham różę w kosmetykach i to masełko pachnie cudownie, na pewno zakupie kiedyś ponownie.
Żel pod prysznic Nuxe - bardzo długo leżał nieużywany aż do teraz i ogromnie żałuję że siegnełam po niego tak późno! pachnie luksusowo (kwiat pomarańczy i migdał)i jest bardzo przyjemny w użyciu.
Krem do skóry suchej i szorstkiej z Weleda Skin Food(ostatnio pisała o nim Lisa Eldridge)- używam za każdym razem gdy czuje że moja skóra jest nieprzyjemnie sucha(nawet na twarzy-nie zapycha!), Krem jest bardzo treściwy i ma postać gęstej białej maści, troszkę trudno ją rozsmarować ale damn! robi robotę i za to go uwielbiam. Jak większość kosmetyków Weleda ma mocny, ziołowy zapach co wg mnie jest jego jedynym minusem.




Zakupiłam kolejne maseczki Jeunuesse Montagne zwykle szukam takich nawilżająco-odżywczych które świetnie się u mnie sprawdzają(porada dla mieszkajacych w NL- można je kupić taniej niż w drogerii w De Voordeelwinkel).




***

Zdenkowałam:

Kneipp - szampon nawilżający z olejkiem ze słodkich migdałów, bardzo delikatny szampon, moje włosy były po nim troche sianowate i nie kupię go ponownie.

Lirene- płyn micelarny do zmywania makijażu, bardzo przyzwoity płyn aczkolwiek miewałam lepsze.

Yves Rocher- Szampon nadający objętości- to moje osobiste odkrycie ubiegłego roku, delikatny szampon który wspaniale myje włosy nadając im nieco tekstury, ta budeleczka się skończyła(po kilku miesiacach używania-wydajny!) a ja mam już kolejną w użyciu. Polecam wypróbować, na promocjach YR można go dostać za całkiem niewielkie pieniądze lub 1+1 gratis.

Palmolive - szampon rumiankowy do codziennego mycia włosów -pokazywałam 2 m-ce temu, pokazuje i teraz, szybko zużyty gdyż przez remont był częściej używany.Oczywiście kupiłam mężowi kolejny.

Babydream - oliwka dla dzieci z olejkiem jojoba, nawet pielęgniarka która przychodziła do mnie po porodzie pochwaliła wybór tego kosmetyku, używaliśmy go cały rok gdyż nie smarowałam nim Lucky'iego codziennie, jedynie w zimie i gdy zaczął raczkować i jego nogi były strasznie poobcierane i wymagały intensywnej pielęgnacji. Polecam kosmetyki z tej serii, teraz będziemy używać mleczko pielęgnujące. A już wkrótce napiszę ciut więcej o naszej(moim zdaniem) minimalistycznej pielęgnacji niemowlaka.
O oliwkach dla dzieci polecam poczytać więcej tutaj.

Farmona- odżywka z wyciągiem z bursztynu Jantar- regularne wcieranie w skalp poprawia krążenie głowy i wpływa na szybszy wzrost włosów(stosowałam już kilka razy). Niestety trzeba to robić rano i wieczorem a wiąże się to z wiecznie nieświeżymi i sianowatymi włosami. Najlepiej by było przez 3 tyg kuracji nie wychodzić z domu. Ten produkt działa ale wymaga troszkę cierpliwości i poświęcenia.

Olej kokosowy z Raworganicfood - wykorzystany w dużej mierze do ssania oleju, w malutkiej do zmywania makijażu.W obu spisuje się świetnie. Polecam. Kolejny słoiczek już zakupiony.

Dezodorant w kulce 8x4 firmy Beiersdorf, holenderski odpowiednik dezodorantu Nivea lub Dove-nie mam pewności, łagodny zapach, skuteczny, daje uczucie świeżości an cały dzień. Kupuje go często na promocjach i polecam każdemu.

Yves Rocher - krem pod oczy z serii Riche Creme - trudno mi ocenić jego działanie, zmarszczek nie wygładził, przywoicie nawilża i tyle. Bardzo wydajny. Nie kupie ponownie.

Tiaki - nowozelandzki krem na noc z miodem manuka - jw, przywoicie nawilżał ale nie dawał jakiś spektakularnych efektów. Bardzo wydajny, wystarczył na prawie pół roku conocnego używania.





A co na budowie?Dzieje się, oj dzieje:)

Jeśli i Wy kochacie maj to koniecznie napiszcie parę słów.

Pozdrawiam serdecznie;)
ABily

niedziela, 8 maja 2016

5.5.


Wszystkiego najlepszego,
Lucky.









Mama

piątek, 6 maja 2016

Currently - kwiecień

Hej,
za nami kwiecień- mój ulubiony miesiąc. A w tym roku zupełnie wyjątkowy:)
Poza tym był to najbardziej zabiegany miesiąc jak do tej pory. Wyobraźcie sobie całkowity remont domu z rocznym(tak Lucky własnie skończył roczek) dzieciem u boku, jednoczęśnie przygotowania do przeprowadzki, projektowanie i realizacja rozwiązań do nowego domu, a życie toczy się dalej i oczywiscie wszystkie bieżące sprawy równiez należy ogarniać. Nie polecam nikomu.

Zrobiłam to - oddałam ogranizacji charytatywnej całe mnóstwo worków  z ubraniami sprzed lat. Jeszcze mysłałam by to wszystko posegregować wystawić na sprzedarz...ale po co? Dla kilku euro? Mam nadzieję, że komuś innemu posłużą a pieniadze ze sprzedarzy powedruja do tych którzy naprawdę ich potrzebują. Dla tych którzy nie wiedzą a mieszkają w Holandii- takim miejsce jest lokalny kringloop, w większych miastach jest ich zwykle kilka. Należy wybrać taki którego dochód trafia na dobry cel bo są i takie komercyjne kringloopy, którego właścicielami są osoby prywatne i to w ich kieszenie płyną zyski.
I czuję się z tym o niebo lepiej i lżej:)

7 kwietnia odebraliśmy klucze do nowego domu i trwa remont - czytaj totalna demolka. Zdjęć z tego etapu Wam oszczędzę:)

Podczas zakupów w marketach budowlanych gdy mój mąż rozglądał się z Luckym za narzędziami do demolki ja poszalałam w dziale ogrodniczym i kupiłam kilka roślin do ogrodu i nasiona też. Bo wreszcie spełnia sie moje marzenie i będę miała własny ogródek:)
A kupiłam m.in: rabarbar , piwonie, konwalie, i rożne letnie kwiaty w kolorze białym:)

Ach no i ostatnio króluje u mnie rabarbar pod wszelką postacią.Tutaj lemoniada rabarbarowa lub jak ktoś woli bardziej swojsko - kompot;)





Urodzinowy obiad w Timboektoe.
Część prezentów pokazywałam tutaj. Dostałam też kolejne pudełeczko od Rituals:)

A'propos Rituals - wylansowało nową limitowana kolekcję THE RITUAL OF KARMA - poważnie zastanawiam sie nad zakupem mimo iż produktów Rituals u mnie pod dostatkiem:)




Lucky dostał prezent od dziadka- krowę. Tak, tak - prawdziwa łąciata holenderska krowa:) 


Obejrzałam w kwietniu:

Marsjanin- film dobry ale nie tak dobry jak książka.Polecam obejrzeć ale nie dzień po przeczytaniu książki.
Greys Anatomy serial -to, że uśmiercili McDream'iego to im nigdy nie wybaczę ale mimo to nadal ogladam.
Długo wyczekiwany Games of Thrones. Jak w poprzednich sezonach trup ściele się często i obrazy są coraz bardziej drastyczne...niektórzy umierają a niektórzy powstają z martwych...:)


Przeczytałam
Minimalizm po polsku -Anna Mularczyk-Meyer czyli dlaczego polacy to chomiki i konsumpcjoniści. Dlaczego tak trudno nam się rozstawać z przedmiotami, co ma do tego nasza wiara. Bardzo ciekawa pozycja niekoniecznie dla adeptów mimimalizmu.Co mi sie spodobało najbardziej to stwierdzenie iż posprzątanie szafy to jeszcze nie minimalizm. Ja mimimalistką nie zostanę, ale takie książki dużo mi uświadamiają i mam nadzieję w przyszłości pozwolą dokonywać rozsądniejszych decyzji życiowych i zakupowych.

Lawendowy pokój - Nina George - widzę tytuł i myślę to będzie lekka książka o kobiecie z bagażem doświadczen (patrz okładka) która porzuca wszystko i jedzie do Prowansji by tam odnaleść siebie...Hmmm..ano nie. Jak się okazuje głównym bohaterem jest pięćdziesięcioletni Jean Perdu- pierdoła jak go nazywałam przez cąłą ksiażkę, pierdoła która przez 20 lat cierpii opłakuje utraconą miłość, jednocześni prowadzi sklep z książkami o nazwie "Apteka Literacka" i sprzedaje w niej książki które mają pomóc na różne dolegliwości duszy. Jednak sam sobie nie potrafi pomóc...Wszystko opisane tak męczącym, skomplikowanym literackim językiem że głowa boli i nie ma mowy ani o odprężeniu czy relaksie. .Ktoś powiedziałby że piękna, smutna historia wyrążona pięknym literackim językiem. Niestety nie dla mnie. Nie polecam. Muszę wspomnieć, że na samym końcu autorka podaje bodajże 3 przepisy na prowansalskie potrawy.

Zdenkowałam:




YVES ROCHER - Pur Camille - delikatne husteczki do demakijażu - kupiłam pochlebnymi komentarzami i postanowiłam je wypróbowac choć do zmywania używam zwykle czysty olej kokosowy ale czasem gdy oglądam TV mam ochotę zmyć pierwsza warstwę makijażu. Myślałam,że sobie oczy wydrapię, tak mnie piekło! Co za cholerstwo. Użyłam raz i to nie do końca  i na więcej nie mam ochoty. Resztę zużyłam do mycia toalety bo tylko do tego się nadają. Bubel i odradzam.

Montagne Jeunesse - maseczka Amore Rose -maseczka z różą damasceńską i olejkiem marula. Kolejna fajna maseczka tej firmy była w dwupaku z
Montagne Jeunesse - maseczka Mud Pac - minerały z morza martwego i algi morskie. Jw.Polecam

Holika Holika - Baby silky foot -Peeling do stóp. Na rezultat trzeba poczekać 7 dni, ale warto zwłaszcza gdy sezon odkrytych sóp tuż tuż. Dla zainteresowanych proponuję ten filmik, ale uwaga, nie polecam go oglądać  podczas jedzenia.


Ziaja- Liście zielonej oliwki - skoncentrowany krem oliwkowy - zwykły krem na dzień, odrażający chemiczny zapach i konsystencja towotu ( na opakowaniu jest napisane iż jest to lekki, nietłusty krem -buhaha)to dwa ogromne minusy. A poza tym krem jak krem. Nie będę za nim tęsknić i zapewne nigdy więcej nie kupię.

Lush -coalface- mydło do twarzy z węglem drzewnym, po umyciu twarz jest miękka, gładka i aż piszczy pod palcami. Wystarcza na bardzo długo.Polecam.Sama mam jeszcze kilka kawałków i mam zamiar dalej je zuzywać.

Mydlarnia u Franciszka - mydło na wagę o zapachu pomarańczy, bardzo delikatne mydło do mycia ciałą, używałam je 4 miesiace więc jest bardzo wydajne. Polecam i w zapasie mam jeszcze dwa które dostałam w prezencie:)

Yves Rocher- maskara SexyPulp, szczota wieksza od mojego oka utrudniała precyzyjne rozczesanie, i choć bardozo dobrze rozdziela rzęsy to więcej się na nią nie skuszę.


Wyrzucam lakiery:




Essie - Liliacism- miałam ochotę na lawendowy kolorek na paznokciach a niestety lakier zgęstniał i do niczego sie nie nadaje.Buu:(
Loreal- Color Riche nr 305 koralowy,jw
Loreal -Color Riche beżowy, jw
Rimmel -SalonPro 323 Riviera Red jw, kolejne buu, śliczna klasyczna czerwień:)
Revlon -Colorstay-piękny pastelowy żółty, lakier ma tak dziwną konsystencję,ze żadne triki nie daja rady, nie jestem w stanie go ładnie nanieść na paznokcie, jedna warstwa jest przeźroczysta. Przy dwóch warstwach i więcej lakier się roluje i nie zasycha.Porażka
Dziwne, wczęsniej kupiłam chyba dwa razy zółty lakier różnych firm ale wystąpił ten sam problem, lakier nie kryje a przy drugiej warstwie nie zasycha, smuży i od razu się odbija.



Do usłyszenia i pozdrawiam wiernych podglądaczy,
ABily