czwartek, 29 stycznia 2015

Project Natural Beauty - Rituals


Bonjour!

Dzisiejszym postem rozpoczynam oficjalnie na blogu Project Natural Beauty czyli moje poszukiwania produktów o możliwie jak najbardziej naturalnych składach.

Jeśli miałabym polecić holenderską markę wnętrzarską to nikogo nie zdziwi Riviera Maison, odzieżową - Scotch&Soda lub Maison Scotch a jeśli chodzi o kategorię kosmetyczną, welness & SPA - Rituals. Jeśli wybieracie sie do Holandii i chcielibyście zakupić sobie jakiś ładny drobiazg, to polecam którykolwiek z w/w a gwarantuje że nie będziecie zawiedzeni.

Sklepy Rituals znajdziecie w każdym większym mieście w centrum miasta, na lotnisku Schiphol a w każdym domu towarowym V&D znajdziecie również stoiska tej marki. Nie są jakoś specjalnie tanie ale powalają zapachami, składami oraz przyjemnością z jaką się ich używa.




Najbardziej do gustu  przypadła mi linia  Sakura - której wiodącą nutą zapachowa jest mleko ryżowe i kwitnąca wiśnia, delikatna i otulająca.

Jak do tej pory zakupiłam nastepujace produkty pielęgnacyjne:

Mgiełka do ciała Blossom water o zapachu wiśni, niezwykle świeży i delikatny zapach, przypominający spacer pośród kwitnących drzewk wiśni.




Cukrowy peeling do ciała Sacura Scrub z mlekiem ryżowym i kwiatem wiśni, niezwykle bogaty w olejki scrub świetnie nawilża skórę jeszcze długo po zakończonym prysznicu, nie trzeba stosować dodatowego nawilżenia, drobiny cukru są duże ale nie ostre przez co dokładnie lecz łagodnie ścierają naskórek.




Mydło w płynie Imagine  z mlekiem ryżowym i kwiatem wiśni, mydło nie obsusza skóry rąk a delikatny kwiatowy zapach długo utrzymuje się na ciele.




Odżywczy szampon Carpe Diem z mlekiem ryżowym i kwiatem wiśni, dokładnie oczyszcza i odświeża włosy, włosy są puszyste i ładnie się układają.




Jestem ciekawa jaka jest Wasza ulubiona marka pielęgnacyjna.
Chętnie poczytam o Waszych ulubionych kosmetykach, zapachach czy produktach:) 


Pozdrawiam serdecznie,
ABily


piątek, 23 stycznia 2015

I quit sugar - Rzucam cukier


...czyli moje przemyślenia po przeczytaniu książki Sarah Wilson - "Rzucam cukier".




Jeśli ktoś zna mnie prywatnie to wie dobrze, że przez moje gospodarstwo domowe co jakiś czas pojawia się jakiś trend w żywieniu. Począwszy od laktoowowegetarianizmu któremu jestem wierna już ponad 20 lat i nie sądze bym kiedykolwiek miała powrócić do jedzenia mięsa czy ryb, jeśli miałabym coś zmienić, to pójść w kierunku weganizmu.
Mój mąż nie jest wegetarianinem, za to lista produktow których nie je, unika jest znacznie dłuższa niż moja. Pamiętam przerabialiśmy okres beztłuszczowy, bezglutenowy(ten akurat trwa z pewnymi wyjątkami do dziś), sokowo - koktajlowy - gdy zamiast stałych posiłków piliśmy tylko soki warzywne(to akurat bardzo dobrze mi służyło i choć nie codziennie to nadal sokujemy), wprowadziliśmy do naszej codziennej diety superfoods(goji, chia, nasiona konopii, orzeczy...mnóstwo orzechów, spirulina, chlorella, proszek z kiełkow pszenicy, śruta kakaowa, len płynny i nasiona), dieta białkowa, a ostatnio w naszą codzienność wkrada się dieta paleo, bezcukrowa a mąż przebąkuje coraz częściej, że chciałby spróbować weganizmu!!!

Ja nadal uważam że nie należy ulegać modzie i nadgorliwie stosować jedną konkretna dietę, Uważam że wszystko jest dla nas dobre pod warunkiem, że jemy je w rozsądnych ilościach. Wszystko - z wyjątkiem cukru. Od kilku miesięcy intensywnie czytam o wpływie cukru na nasze zdrowie i wszędzie czytam iż cukier to najniebezpieczniejszy składnik w naszej codziennej diecie.
Dlatego ten post, dlatego postanowiłam napisać moje odczucia po przeczytaniu tej książki. Książka zaciekawiła mnie już jakiś czas temu ale dopiero polskojęzyczna wersja oraz promocyjna cena przesądziły o jej zakupie.
I choć uważam, że jest to bardzo wartościowa pozycja to jednak wstrzymałabym się od pochopnego zakupu.




Książka podzielona jest na część teoretyczną(etapy detoksu) oraz praktyczną zawierajacą 108 przepisów na bezcukrowe posiłki.

Bardzo podoba mi się iż Sarah mocno podkreśla jak bardzo szkodliwy jest cukier i że zdecydowanie powinniśmy zredukować jego używanie w codziennym życu.

Nie odkryła tym Ameryki bo o tym fakcie wiedziałam od jakiegoś czasu ale może powtórzę: osoby usiłujące schudnąć: winowąjcą nadprogramowych kilogramów nie jest tłuszcz a cukier! Kupowanie low fat jogurtów zawierajacych dwa razy tyle cukru co normalny tłusty jogurt nie spowoduje u Was cudownego spadku wagi.


Zwróciła uwagę na mocno uzależniajace właściwości cukru, przez co odruchowo siegamy po produkty zawierające cukier. Podam przykład: nie słodzę herbaty od ok 10 lat, natomiast nie wyobrażam sobie kawy bez dodatku cukru. Jakiś czas temu zredukowałam zużycie cukru z 2 łyżeczek do jednej, rok temu zaczęłam stosować stewię zamiast cukru (smakowała z kawą conajmniej dziwnie), aż w końcu zdecydowałam iż łatwiej mi wyrzeć się kawy niż słodkiego smaku cukru. Kawę udało mi się rzucić natychmiast, czego nie można powiedzieć o cukrze.


Kilka rad Sarah podczas trwania detoksu(warto wprowadzić nawet jeśli się na niego nie decydujemy a po prostu chcemy ograniczyć użycie):

-ograniczamy spożycie napojów gazowanych, rezygnujmy ze słodzenia herbat czy kawy(można używać słodzików naturalnych, wybieranie zdrowych przekąsek(orzechy),
-zastępujemy spożywany cukier tłuszczami i białkiem,
-czytamy etykiety; szukamy rubryki z węglowodanami oraz cukramy i skupiamy się na tych ostatnich, porównajmy wspomniany jogurt niskotłuszczowy z pełnotłustym. Jak zauważycie ilość dodanego cukru będzie dwukrotnie-trzykrotnie większa,
-używamy zamiast cukru alternatywnych jej odpowieników: najlepiej syrop z brązowego cukru(własnie kupiłam i stosuje do jogurtu z owocami  rano zamiast miodu) oraz stewie, albo ksylitol, syrop glukozowy(maltodekstryna)- te w ograniczonych ilościach i dekstroza, należy unikać innych słodzików gdyż okazały się one rakotwórcze bądź kompletnie niestrawne.

I wszystko byłoby pieknie gdyby dosyć restrykcyjne podejście Sarah do rzucania cukru, jak rzucać to rzucać wszelaki cukier, nie tylko ten dodany(czyli cukier przetwożony) ale np cukier naturalnie wystepujący w owocach czy sokach(tych świeżo wyciskanych w domu też). Wg niej należy zrezygnować całkowicie z owoców na cały okres odwyku czyli ok 8 tygodni by potem gdy uzależnienie minie wprowadzać ich niewielkie ilosci do codziennego jadłospisu.

Z tym jakoś trudno mi się pogodzić i nie wyobrażam sobie poranka bez tłustego jogurtu greckiego z porcją jagód. Albo owsianki z owocami letnimi.Albo banana czy jabłka po południu. Albo koktajlu z mango i spiruliną.




Przeczytałam wszystkie zamieszczone przez nią przepisy( co mi się rzadko zdarza w książkach kucharskich), niektóre całkowicie dla mnie nowe(na własny serek śmietankowy, pesto z jarmuża, skiełkowane orzeczy i nasiona, mleko migdałowe, puree z dyni) i mam  sceptyczne podejście do jej stylu gotowania.
Owszem Sarah podkreśla że nie cierpi marnowania produktów dlatego czesto przygotowuje ich więcej a następnie zamraża porcje jedzenia, nie kupuje składników który użylaby tylko raz a potem zmarnowałby się stojąc nieużywany w lodówce. To na plus.
Zastanawia mnie jednak czy przeciętna osoba zadowoli się na obiad podprażonymi nasionami, oraz brokułami i dynią z patelni i nic wiecej. Jak dla mnie jej przepisy nie są kompletne i nie mogą być drogowskazem gdy rzeczywiście zdecydujemy się rzucić cukier. Moim zdaniem jej przepisy mogą stanowić urozmaicenie posiłku, być przekąską a nie bazą codziennych posiłków(przynajmniej nie w naszym klimacie(Sarah pochodzi z Australii) i na dodatek przy słabej dostepności niektórych produktów).

Nie wspomnę o tym jak drogich produktów używa(orzechy, nasiona, mąki orzechowe, kokos pod wszelką postacią a najlepiej świeży, zamienniki cukru itd) i czasem czasochłonnych metod przygotowania wymagaja jej przepisy. Kto na to ma finanse, kto na to ma czas?

Podsumowując; przeczytałam z  ciekawością, zaznaczyłam kilka ciekawych przepisów(kilka już wypróbowalam i całkiem nam smakowało) ale na pewno nie zdecyduję sie na cukrowy detoks w 8 tygodni. Książka bardzo pieknie wydana z ładnymi zdjęciami ale jeśli trafiliście na nią przez przypadek to raczej nie polecałabym zakupu. Podobne modne przepisy np. na budyń z nasion chia znajdziecie w sieci a jeśli jesteście zdeterminowani i szukacie rozpaczliwie sposobu na wprowadzenie radyklanych zmian w swojej diecie, to może być  pozycja która warto przestudiować.

***

I po tym przedługim wstępie propozycja z książki:)

Boski deser z nasion chia i quinoi (str 83)



Składniki:

0,5 szklanki ugotowanej quinoi
3 łyżki nasion chia
1 łyżka siemienia lnianego
1,5 szklanki mleka (normalne, kokosowe lub migdałowe)
2 łyżeczki kakao
0,5 szklanki pełnotłustego jogurtu greckiego
0,5 szkalnki sosou jagodowego(2 szklanki jagód mieszamy z  1 łyżka syropu z brązowego ryżu(użyłam kilka kostek stewii ), 1 łyżeczka startego imbiru, 0,5 łyżeczki skórki startej z cytryny 0,25 łyżeczki cynamonu i gotujemy na wolnym ogniu ok 10 min)

Sposób przyrządzania:

Starannie wymieszaj quinoe, nasiona chia, siemię lniane , mleko i kakao. Mase wstaw do lodówki na godzinę lub dwie(ugotowałam wieczorem i włożyłam do lodówki na całą noc by zjeść na śniadanie). Udekoruj deser jogurtem i jagodami i podaj w ładnej szklance. Smacznego!




Pozdrawiam,
ABily


wtorek, 20 stycznia 2015

Inspiracje - Ball jars


Bonjour!

Od dawna marzą mi się oryginalne amerykańskie słoiki Ball. Dostępne są one w wielu wariantach, rozmiarach i kolorach. Do dekoracji te bladoniebieskie, do przechowywania żywności przeźroczyste.
Na Pintereście jak zwykle można znaleść mnogość inspiracji i sposobów ich użycia.

pojemnik na wodę




wazon do kwiatów






terrarium







oryginalne oświetlenie







dekoracyjne w pastelach







zimowa dekoracja 




dekoracja na ślubie




dekoracja stołu




dozownik na mydło




pojemniki na przyprawy i artykuły kuchenne




pojemniki na deser




słoik na przetwory




smoothie jars







pojemnik na sok




organizer





A teraz dobra wiadomość dla wszystkich wielbicieli Ball jars. Przed chwilą znalazłam w sieci miejsce gdzie można te słoiki zakupić w PL. Zapraszam TUTAJ oraz TUTAJ.
Dla osób mieszkajacych w NL podaje równiez namiar na SKLEP ONLINE.

Pozdrawiam i życze udanego tygodnia,
ABily

niedziela, 18 stycznia 2015

Czytelnicze podsumowanie roku 2014

Bonjour!

Pierwszy post książkowy na blogu w roku 2015 a zarazemi moje czytelnictwo w 2014 w cyfrach:
Przeczytałam 26 książek(co tak mało?) w tym połowa w obcym jezyku(12 po angielsku oraz 1 po holendersku).
Stosiki można sobie obejrzeć na Lubimy czytać lub Good Reads.




Chciałam napisać o moim zdaniem 5 najlepszych, najbardziej zaskakujacych historiach, najbardziej wartościowych książkach które zmieniły mnie, spowodowały ze dosłownie zatrzymałam się na chwilę i zamyśliłam nad swoim życiem i otaczającym mnie światem.

Zacznę od ostatniej książki przeczytanej w ubiegłym roku: 'Angela's ashes'(Prochy Angeli) Frank McCourt. Zaczęłam czytać tę książkę tuż przed świętami i przyznaję iż nie była to najradośniejsza czy też najłatwiejsza pozycja, ale z racji tego w jaki sposób przygotowała mnie duchowo przed świętami - najtrafniejsza. Książka to wspomnienia Franka Mcourt z dziedziństwa spędzonego w Irlandii w okresie wielkiego kryzysu oraz w czasie II wojny światowej. Wspomnienia widziane oczami dziecka pokazują z jak ogromną biedą i trudnościami musieli się borykać członkowie jego rodziny. Głód, choroby spowodowane życiem w złym klimacie, niedożywieniem spowodowanym kłopotami finansowymi, bezrobociem czy wiecznym przepijaniem pieniędzy przez jedynego żywiciela rodziny. Śmierć maleńkich braci i siostry. Litania nieszczęść jakiej przypadło w udziale małemu Frankowi nie mają końca. Książka dała mi lekcję pokory i wdzięczności za to co posiadam, że nie cierpię głodu, że mam dach nad głowa i nie chodzę w zimie bosa. W tym roku cieszyłam się z faktu, że mam wokół osoby na które zawsze mogę liczyć i jadę do PL by spędzić święta z bliskimi mi osobami. Pierwszy raz nie pomyśłałam o dekoracjach domu, prezentach czy przedświatecznej komercji. Pierwszy raz w 100% celebrowałam bycie a nie posiadanie.




Dziennik Anny Frank - wspomnienia nastoletniej Anny w czasie II wojny światowej w okupowanej przez Niemcy Holandii. Dojrzałe zapiski tragicznie i przedwcześnie zmarłej Anny oraz jej rodziny i przyjaciół którzy kilka lat spędzili w ukryciu w Amsterdamie. Kolejna dla mnie lekcja pokory i wdzięcznosci, że wojna mnie nie dotyczy, nie dotyczą mnie szykany rasowe czy na tle religijnym.
I mnóstwo pytań i wątpliwosci w głowie: dlaczego na świecie nadal występują wojny, dalczego nadal cierpia niewinni ludzie, czy nie dostalismy wystarczajacej nauki przesz ostatnie stulecia? Czy ludzie nigdy się nie nauczą, że wojna to nie droga do rozwiązywania jakichkolwiek problemów?





'Sarah's key' (Klucz Sary)- Tatiana de Rosnay - kolejna powieść, ktorej główny wątek rozgrywa się  podczaj II wojny światowej w okupowanej Francji a bohaterami jest 10-letnia Sara oraz jej żydowska rodzina. Pewnej nocy w 1942 roku wiele rodzin żydowskich zamieszkujacych Paryż zostało wywiezionych na tor kolarski Vel d'Hiv gdzie spedzieli wiele dni bez jedzenia czy picia, w tragicznych warunkach sanitarnych a stamtąd przetransportowani do obozów koncentracyjnych. Ponieważ aresztowania dokonywali nie Niemcy a Francuscy policjanci  mała Sara była przekonana, że ich uwięzienie ma charakter tymczasowy i dlatego ukryła swojego młodszego brata w sekretnej szafie w mieszkaniu. 60 lat później historie dziewczynki odkrywa dziennikarka Julia, która stara się przypomnieć o dramacie a także uświadomić mieszkańcom Francji o niechlubnej roli francuskich władz  czy nawet  przeciętnych mieszkańców którzy biernie przygladali się zagladzie tysiecy żydów. Polecam również film oparty na w/w książce - trailer tutaj.





'We were liars' - E.Lockhart - najbardziej zaskakująca pozycja w moim zestawieniu, powieść fikcyjna o grupie nastolatków spedzająca corocznie wakacje na wyspie należacej do rodziny. Pewenego lata na wyspie dochodzi do wypadku, którego szczegóły są owiane tajemnica. Główna bohaterka powoli odkrywa co się stało tamtej nocy i jaki wpływ maja owe zdarzenia na nią oraz jej bliskich. Jak wielu z czytających do ostatnich stron czytałam bez przekonania by potem złapać się za głowę i szeptać: 'I didn't see it coming' by zaraz potem powrócić do niej i przekartkować jeszcze raz, by wejść na youtube i odszukać filmiki poswięcone odkrywaniu ukrytych śladów pozostawionych w książce. Nie tylko ja jestem pod wrażeniem tej książki, fani wybrali ją najlepszą książką roku 2014 na Good reads w kategorii Young Adult Fiction.




i po dłuższym namyśle "Lekcje Madame Chic"  Jennifer L. Scott. Wszyscy zapewne słyszeli o tej książce i nie bedę streszczać jej zawartości. Była to obok "Sztuki minimalizmu" jedna z pierwszych ksiażek poświecona "odgracaniu" fizycznej i duchowej strony naszego życia. Dzięki niej zrobiłam i nadal robię regularnie przeglad mojego mieszkania, szaf, komputera czy też życia. Eliminuję niepotrzebne gadżety, eliminuję złe nawyki by uczynić moje życie lepszym, lżejszym oraz przyjemniejszym. Stawiam na jakość a nie ilość. Rzadziej i dużo mniej kupuję, stawiam na produkty wysokiej jakości, które niestety zwykle tanie nie są. Staram się nie robić pochopnych zakupów i bardzo długo zastanawiam się nad każdą nowa rzeczą która trafia do mojego domu. Postawiłam na rozwój duchowy oraz fizyczny. I choć nie było i nie jest mi łatwo bo chomik to moje drugie, trzecie i piąte imię to zauważam u siebie zdecydowana poprawę:)
A teraz mam ogromną ochotę na kolejną książkę Jennifer -'At home with Madame Chic'. Polecam również jej blog oraz youtube'owy kanał w którym dzieli się swoimi wskazówkami jak lżej żyć, niezagracając swojej przestrzeni, jak z gracją i taktem zachowywać się w codziennym życiu - the Daily Connoisseur.




Przy okazji dziękuję serdecznie za wyzwanie czytelnicze Anniko, dzięki której sięgałam po książki znacznie częsciej niż kiedykolwiek a także za jej regularne rekomendacje oraz pożyczone książki.

Jako pierwsze z moich postanowień noworocznych jest czytać więcej i częściej. Częściej dzielić się literackimi inspiracjami.
Mam nadzieję, że wytrwam w moim postanowieniu. Jestem ciekawa ile ksiażek udało Wam się przeczytać w 2014 oraz które z nich zasługują na miano ulubionych - bardzo liczę na Wasze rekomendacje :)

Kilka dni temu dostałam kieszonkowego e-reader'a, niestety wielkość ekranu 4,3" uniemożliwia mi korzystanie z niego. Czy możecie mi  polecić jakieś sprawdzone urządzenia?




Serdecznie pozdrawiam,
ABily


wtorek, 13 stycznia 2015

Smoothie jar

Bonjour!

Postanowiłam w tym roku publiować krótsze posty ale za to możliwie częściej. W ubiegłym roku czasami tak długo zwlekałam z przygotowaniam i  publikacją, że po jakimś czasie okazywało się że temat jak dla stawał się zupełnie przedawniony a zdjęcia zdecydowanie niezgodne z porą roku.

Ale wracąjac do tematu, mój dzisiejszy łup z tzw. dyskontu. Czyż nie jest śliczny? Mam już jeden zakupiony w lecie zeszłego roku(miętowy) i korzystam z niego stale przygotowując koktajle lub sokując. Zwykle wlewam do takiego słoiczka nadmiar zrobionego smoothie i przechowuję go w lodówce na następny dzień. Świetna sprawa no i moim zdaniem wygląda rewelacyjnie. 




O smoothie's jeszcze nie raz napiszę i podam moje ulubione przepisy a tymczasem ściskam i do następnego razu.
ABily

sobota, 10 stycznia 2015

Inspiracje - Greengate Spring-Summer 2015

Bonjour!

Wczoraj w nocy buszując w necie natrafiłam na bloga prezentującego nowa kolekcję GreenGate.




Jak zwykle pomyślałam: jakie to ładne, tylko mieć worek pieniędzy i z każdym sezonem kupować sobie nowe. Dlatego nigdy nie ulegam pokusie GG gdyż w moim portfelu się nie mnoży a mieszkanie w magiczny sposób nie powiększa swojej powierzchni. A wiem, że za parę miesięcy pojawi sie kolejna jeszcze ładniejsza kolekcja.










Tym razem moją uwagę zwróciła biało-granatowa kolekcja Audrey Indigo a zwłaszcza kubki, talerze i miseczki w gwiazdki oraz gwiazdkowe ściereczki. Ponieważ wszelką ceramikę zbieram właśnie w tych kolorach, więc tym razem poważnie rozważam zakup w/w.







Jestem ciekawa jakie kolekcje Wam przypadną do gustu, link do nowego katalogu TUTAJ.

Pozdrawiam,
ABily

czwartek, 8 stycznia 2015

Projekt chleb

Bonjour,

Jakiś czas temu postanowiłam zaskoczyć męża i zrobić coś co nigdy w życiu jeszcze mi nie wyszło. Postanowiłam mu upiec chleb;)Jak do tej pory nie miałam szczęścia do pieczenia w/w i zupełnie nie wiem gdzie leżał problem.




Tym razem mocno przygotowana, zaopatrzona w dobrą ekologiczną mąkę orkiszową i żytnią do zrobienia zakwasu rozpoczęłam projekt chleb:)




Wszystkie informacje dot hodowania zakwasu i pieczenia chleba zaczerpnęłam z tego wpisu:)




Postępowałam ścisle jak w przepisie i... takiego obrzydliwego chleba dawno nie jadłam. Nawet do zdjęć się nie zakwalifikował!





Podsumowując:
-wydałam 8 euro na mąkę,
-ok 3 euro na ziarna które użyłam jako dodatek.
-spędziłam ok 10 dni i w sumie 12 godzin doglądając, przelewajac, mieszajac, dokarmiając zakwas,
-przeżyłam koszmar kiedy to rosnący zaczyn zaatakował mnie, naczynia, Kitchen Aida i nie chciał się poddać,
-kilka dobrych godzin które spędziłam na sprzątaniu kuchni po wojnie jaką rozpętałam.




Przemyślenia:
Może i domowy chleb jest pyszny i zdrowy ale na pewno nie dla wszystkich pieczenie chleba a na pewno nie dla takich 'chlebodwuleworękich' jak ja. Chyba zrobię jak większość rozsądnych ludzi mieszkajacych np we Francji robi, czyli zostawię sprawę fachowcom i udam sie do dobrej boulangerie i za 2,50 euro kupie pyszny chlebek:)





Kilka dni później gdy ochłonęłam po odniesionej porażce...zobaczyłam zdjęcie pewnego chlebka na FB, weszłam na stronę Kwestia Smaku, zrobiłam zaczyn na drożdżach(bez zagniatania!!!!!!!!!!!!). A efekt... nie do opisania.
Wniosek:
Never give up...
Jestem pewna, że do tematu jeszcze kiedyś powrócę ale puki co, zabieram sie za pieczenie bułek, które zawsze mi wychodzią:)

Do miłego,
ABily