wtorek, 31 sierpnia 2010

Muffinki z jeżynami

Dzisiejsze muf finki są swobodną interpretacją przepisu Elle, tzn. proporcje są zachowane, nie trzymałam się jednak sztywno sposobu wykonania oraz jak widać na zdjęciach zabrakło serka mascarpone (użyłam co akurat w domu było, bo pogoda dzisiaj nie jest zachwycająca i nawet wołami nikt by mnie nie zmusił do wychodzenia na zakupy).



Migdały nie mieliłam ale pokroiłam, cudownie komponują się z ciastem.



Zaskoczeniem był również sam smak. Po ilości cukru użytej do wykonania(wiecej cukru niż mąki!) spodziewałam się czegoś przesłodkiego i mdłego, nic z tego, słodycz została zrównoważona lekko kwaśnymi jeżynami. Ja do ciasta powkładałam po dwie sztuki.



No i sama konsystencja bardzo zachęcająca,: puszyste i lekkie. Mniam. Polecam.

Bratków wielkie oczy podkute szafirowym dookoła sińcem



Leśmian Bolesław - Odjazd

Gdym odjeżdżał na zawsze znajomym gościńcem,
Patrzyły na mnie bratków wielkie, złote oczy,
Podkute szafirowym dookoła sińcem.
Był klomb i rój motyli i błękit przeźroczy,
I rdzawienie się w słońcu dojrzałej rezedy.
A gdy byłem już w drodze, sam nie wiedząc kiedy
I czemu - przypomniałem te oczy, przyziemnie
Śledzące mą zadumę i wpatrzone we mnie
Tym wszystkim, czym się można wpatrzeć w świat i dalej.
Co widziały te oczy, nim w tysiącu alej
Zginąłem, jedną chatę rzucając za sobą?
I czemu z szafirową zawczasu żałobą
Patrzyły w ten mój odjazd poprzez zieleń rdzawą
Rezedy, co pachniała, przytłumiona trawą?
I dlaczego te oczy były coraz łzawsze?
Czy nie wolno nic nigdy porzucać na zawsze
I zostawiać samopas kędyś - na uboczu?
Czy nie wolno odjeżdżać znajomym gościńcem
I oddalać się zbytnio od tych złotych oczu,
Podkutych dookoła szafirowym sińcem?

Wiersz z podstawówki, ale od tamtego czasu gdy widze bratki szepcę sobie fragmenty i kojarzą mi się one z rozstaniami,z powrotami, z domem...
Dzisiaj szepcę go sobie znowu żegnając w myślach kogoś nam bliskiego.


Zgłaszam to zdjęcie do wyzwania Szuflady” # 6 zatytułowanej Folklor.
Bratki z wiejskiego ogródka to wg mnie folklor w czystej postaci…
Zostawiam pracę do oceny projektantkom szuflady.



ABily

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Pannenkoeken czyli naleśniki po holendersku

Dzisiaj znajoma zarzuciła mi, że ostatnio opuszczam się w prezentowaniu na blogu pyszności, więc postanowiłam podnieć rękawicę i szybciutko coś przygotować. Zrodziły się moje ulubione naleśniki...



Robię je tak: przygotowuję ciasto naleśnikowe(każdy wedle swojego przepisu), smażę. Naleśnik posypuje cukrem pudrem, cynamonem oraz syropem karmelowym. Naleśnik zawijam i znowu posypuje cukrem pudrem oraz cynamonem(można użyć cukru cynamonowego). Holendrzy używają syropu w ogromnych ilościach, naleśniki dosłownie w nich pływają, ja preferuję umiarkowaną ilość. Gotowe.





Nie ma tutaj żadnej kryptoreklamy. Jest reklama jawna, używam syropu karmelowego Van Gilse- pycha!!!!!!!!!




Co lubię...

Zaproszenie dostałam od Anniko i w wielkim skrócie wymieniam rzeczy, które jako pierwsze przychodzą do głowy:

1. uwielbiam moją rodzinę, męża, przyjaciół i zwierzaki(Belluś forever), nie ma ich nie ma mnie...
2. latte...najchętniej w łóżku, koniecznie podana przez męża razem z porannym całusem, dokładnie w tej kolejności...
3. uwielbiam blogowanie i wszystkie aktywności z tym związane...uwielbiam blogowe koleżanki, uwielbiam czytać, podglądać oraz dowiadować się nowych rzeczy...
4. uwielbiam mojego Batavusa z odzysku(holenderski rower)...uwielbiam jeździć samochodem...mimo,że prawka nadal nie ma...uwielbiam przemierzać niezliczone kilometry z moim R. fantastycznymi autostradami w NL...
5.gotowanie, pieczenie, smakowanie, serwowanie, jedzenie i zbieranie pochwał po konsumpcjji...
6.dostawać prezenty bez okazji, obdarowywać...
7.robótki, rękodzieło i wszelakie objawy szerokopojetej sztuki...
8. szperanie o poranku z obłędem w oczach...
9. muzycznie: Lifehouse, Bena Harpera a ostatnio Pearl Jam; filmowo-ostatnio 'Julie&Julia' na okrągło, książkowo- J.Child-'Moje życie we Francji' oraz Saga Twilight(równiez filmowo)...
10. poranki w PL, gdy cała w szlafroku tuptam boso po trawie z kubkiem kawy w ręce lub/albo gdy budzę się i ku przerażeniu rodziny, sąsiadów wychylona z balkonu krzyczę: "good morning Vietnam"...

Do zabawy zapraszam:
Atenę
Joasię,
Elle,
Elisse,
Basię,
Anię,
Trzpiota,
Agę,
Sasinkę
Edi

Zasady:
1. Napisz, kto Cię zaprosił do zabawy
2. Wymień 10 rzeczy, które lubisz
3. Zaproś kolejnych 10 osób i poinformuj je w komentarzach



Belluś w koszu na brudną bieliznę...

piątek, 27 sierpnia 2010

Czeszki i do kina

Chyba każda (obecnie już) kobieta a 20 lat temu dziewczynka pamięta te buty. Szczyt mody i marzeń dla niektórych...Ja musiałam czekać 20 lat by się spełniło.Cieszę się, że akurat ta moda powraca:)
Oto moje upragnione czeszki:









I za chwilkę wychodzę na wieczorny seans filmowy. Dzisiaj wyjątkowy film, przedpremiera w Kinie pod Baranami: Jestem miłością.



ABily
:)

środa, 25 sierpnia 2010

Coś na osłodę # 2; Candy od Penelopis

Prezentuję wygraną u Ani
(Penelopis) w jej pierwszym rocznicowym Candy.

Przesyłka Ani dotarła w dobrym momencie; bardzo mnie ucieszyła, podniosła na duchu po oblanym egzaminie.



Jestem bardzo szczęśliwa, że następujące drobiazgi trafiły do mnie. Po pierwsze po mistrzowsku wykonany haft, na kanwie o bardzo drobnych oczkach. Dodam, że druga strona haftu wygląda prawie identycznie jak prawa strona. Już myślę o stosownej oprawie i miejscu ekspozycji…





Metalowa zawieszka w kształcie korony(duża)



Metalowa zawieszka złożona z maleńkich koron



Guziczek – Camea(ach jaki piekny!!)identyczny jak ten, który znajduje się na zdjęciu banerka na blogu Ani!



I maleńka zawieszka kluczyk- po prostu uroczy…





I na koniec przeczytałam przesympatyczny list od Ani. Dziękuję z całego serca, nie tylko za podarki które dostałam, ale za to że jesteś z nami, że dzielisz się swoimi zdolnościami, poradami i dobrym słowem. Jesteś bardzo zdolną, twórczą osobą która sprawia, że laicy tacy jak ja pragną zająć się haftem i sami próbować tworzyć.

Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego.

ABily

Coś na osłodę # 1; Rurki nadziewane kremem

Oblałam. Zdarza się… Mój trzynastoletni chrześniak przyszedł mnie pocieszyć, zaproponował byśmy upiekli rurki nadziewane kremem jego!!! przepisu.

Rurki wyszły przepyszne… Jestem pod wrażeniem jego umiejętności, zapału… Zajęta pieczeniem całkiem zapomniałam o egzaminie, co jak się później okazało było pierwotnym zamierzeniem mojego chrześniaka...

Dzięki wielkie P.



Rurki z kremem

Przepis na ciasto:

500 g mąki
1 margaryna(250 gram) o temperaturze pokojowej
4 żółtka
4 łyżeczki cukru waniliowego z prawdziwej wanilii, przepis znajdziecie (tutaj)
350 gr śmietany 18%

Sposób wykonania:
Pokroić margarynę na kawałeczki wrzucić do mąki, dodać pozostałe składniki. Zagnieść ciasto. Wyrabiać krótko do uzyskania gładkiej, plastycznej masy. Uformować zgrabną kulę i odstawić ciasto na 2h do lodówki(można krócej). Po tym czasie wyjąć ciasto na stolnicę, podzielić na 4 części. Rozwałkować pierwszy fragment ciasta na grubość 2 mm, oraz wymiary ok. 40 cm x 25 cm, podsypując mąką z każdej strony tak by ciasto się nie kleiło do podłoża, do wałka czy do rąk. Następnie kroimy uzyskany prostokąt na paski szerokości 2 cm(długość 25 cm). Smarujemy foremki do ciastek płynnym masłem(lub zwykłym). Paseczki ciasta nawijamy na formy do rurek zaczynając od najwęższej części, zawijając w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Ciasto nie powinno zachodzić na siebie na więcej niż 5 mm. Końce pasów posmarować białkiem jajka i przycisnąć do formy by się nie zsuwało. Ułożyć zawinięte ruloniki do formy wyłożonej papierem do pieczenia(ok. 20 sztuk się zmieściło). Piec ok. 20 min w temp 180 st lub też do uzyskania biszkoptowego koloru. Następnie wyjąc z piekarnika, zdjąć metalowe foremki, po przestudzeniu nakładać szprycką krem. A na koniec można posypać cukrem pudrem.

Postępować podobnie z pozostałymi częściami ciasta, lub jeśli ma się możliwość i dostateczną ilość foremek robić to od razu i piec większą ilość razem. Z całości powinno wyjść ok. 70 rurek. Opcjonalnie do masy można dodać, pokrojoną czekoladę, orzechy włoskie, kokos, świeże, pokrojone owoce(brzoskwinie, pomarańcze) lub w całości maliny, jagody, truskawki bezpośrednio do rurek a na koniec uzupełniać kremem. Wierzch rurek można również oprószyć startymi wiórkami czekoladowymi, startą skórką z pomarańczy bądź jak kto lubi kakao, cynamonem.

Składniki na masę:

1 budyń śmietankowy
2 łyżki mąki
½ l mleka
1 margaryna(250 gram) o temperaturze pokojowej
½ szklanki cukru pudru

Sposób wykonania:
Odlać większa część mleka do naczynia i zagotować. W drugim naczyniu umieścić pozostałe mleko i w nim rozmieszać budyń i mąkę .
Budyń i mąkę wlać do gotującego się mleka i mieszać na małym gazie dopóki nie powstanie jednolita masa. Odstawić do całkowitego ostygnięcia.
Margarynę i cukier puder wymieszać mikserem a następnie dokładać po łyżce schłodzonego budyniu. Dekorować rurki.

przygotowujemy ciasto



nawijamy na rurki



przygotowujemy do pieczenia





układamy na blaszce



pieczemy



i voila!



Smacznego!

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Sposób na stresa

Kiedyś, dawno temu odbyłam podróż starawym CRX z 2 nietuzinowymi kobietami...Jazda niczym z filmu Deathproof...Na szczęcie skończyła się szczęśliwie...Wtedy tylko ja bez prawka byłam...Jutro wreszcie egz a ja przypominam sobie OST z DeathProof i dlaczego tak bardzo ważne jest dla mnie to prawko...to dla mnie synonim niezależności, wolności i swobody...




piątek, 20 sierpnia 2010

Tartaletki R.

Upieczone na pożegnanie dla R. - jego ulubione. Tym razem wykorzystałam proporcje Ulki, z której to przepisów coraz częściej korzystam. Ciasto wyszło bardzo kruche i delikatne, dokładnie takie jakie chciałam. Do tego ekspresowe nadzienie budyniowe(taki holenderski specyfik, miesza sie proszek z wodą lub śmietaną i gotowe po minucie miksowania) oraz wsad truskawkowy do tart(również gotowiec z puszki, warto mieć na wszelkie w. w domu). Jak widać na zdjęciach nie żałowałam ani jednego ani drugiego...Wszystko upieczone w nowych foremkach do tartaletek, a nie jak zwykle w babeczkowych foremkach.













Pycha.Polecam.

Toaletka i ...oczekiwanie

Znowu jestem w PL, tym razem pozostało mi oczekiwanie już tylko na egzamin...Aż strach się bać...

Postanowiłam wrzucić kilka fotek kącika znajdującego sie w naszej sypialni a który bardzo mi się podoba.

Po pierwsze mój stolik - toaletka, pokochałam go od pierwszego wejrzenia i nieważne,że nie jest on antykiem czyli przez wielu uznanyby został za mebel bez duszy, jak to wszyscy obecnie wszędzie opisują meble(cokolwiek to znaczy). Urzekła mnie prostota i solidne wykonanie, ładne dodatki i funkcjonalność.Choć wszędzie panuje moda na skandynawski bądź francuski styl ja zapragnęłam tego mebla jak nigdy nic wcześniej. Niestety kwota jaką producent żądał była nie do przeskoczenia...Tymczasem mój mąż zrobił mi na ostatnią Gwiazdkę mega niespodziankę i po prostu kupił ten stolik od kogoś komu już się znudził po nader okazyjnej cenie, w stanie idealnym(pierwsze rysy, mebel otrzymał od nas w trakcie transportu)co więcej przejechał prawie całą Holandię wzdłuż by mi go przywieść...
Środkową część można rozłożyć, zyskując lustro oraz przestrzeń szufladową.
Do kompletu dołączono krzesełko z pięknym beżowym obiciem.



Poza tym miś...Nie byle jaki miś.Towarzyszył on mojemu mężowi od dnia jego narodzin. Po naszym ślubie mama mojego mężą przekazała go mnie, bym teraz ja się nim zaopiekowała...Jak widać na dobre się rozgocił staruszek...



Kolekcja starych książek, poematy Sir Waltera Scotta w oryginale, wypatrzone przeze mnie na pchlim targu,jedne z pierwszych wydań z XIX w. Uwielbiam zapach starusieńkich książek i nie lubie się z nimi dzielić(w przeciwieństwie do nowych-dziwny paradoks).



Poza tym starusieńkie koronkowe serwetki gdzies tam wygrzebane, rodzinne fotografie, ulubione perfumy, oraz kwiat od znajomych - Platycodon, podkładka pod kubek, zakładka do książki,które wygrałam w jednym z Candy dopełniają całości. Za toaletką widać obraz- mój portret - namalowany przez mojego teścia, a którego nie mogę się przemóc by gdziekolwiek powiesić.No i książka którą pewnie bym przeczytała od deski do deski gdybym miała w ostatnim czasie troszkę więcej czasu dla siebie:)A tymczasem podczytuję co kilka dni parę stron. Polecam.Swiat Julii Child jest fascynujący, dużo ciekawszy niż zaprezentowano to w filmie. No i oczywiście ślinka cieknie prawie bez przerwy od wyszystkich smakowitych potraw...







Już tęsknię za moim małym kącikiem i za księżniczką też...

Bella w roli Geiszy i Samuraj w roli Samuraja.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Delft - antyreklama

Zafascynowana malarstwem Johanna Vermeera postanowiłam wreszcie zawitać do jego rodzinnych Delft, skądinąd słynnych przede wszystkim z biało-niebieskiej porcelany i kafli.
Jeśli ktoś szukał romantycznego Delft rodem z filmu 'Dziewczyna z Perłą' to się zawiódł.
Ja się bardzo zawiodłam.Nie wiem dlaczego myślałam,że w miasteczku odnajdę chociaż namiastkę czasów Vermeera, romantyzm bijący z budynków i scenerii. Zamiast tego Delft powitało nas tłumem hałaśliwych studentów, zajmujących cały rynek i okoliczne uliczki, pochmurną pogodą i wszendobylską komercją.
Nawet nie było co fotografować, wizyta w muzeum Vermeera również zakończyła się zawodem, okupionym € 7, które (z czystym sumieniem to piszę) można by było wydać równie dobrze na lody czy coś innego. Wystawa 'Love messages in Vermeer's paintings' wyglądała jak przygotowana przez licealistę. Serdecznie odradzam.

Jedyny akcent, który mi się spodobał- wystawa sklepu z pamiątkami...



oraz kaczki...



Orzęsione kanały...





Krzywe wieże





Wieża w deszczu fotografowana z mieszkania J.Vermeera



I juz sam budynek nieszczęsnego muzeum, notabene 2 kroki od rynku...